Kiedy najstarsza córka miała 7 miesięcy z ciekawości poszłam na warsztaty dla rodziców z dziećmi organizowane przez Asię Bzdzion (Rodzic Lider). Nie miałam jeszcze wtedy zbyt wielu wyzwań w rodzicielstwie. Córka była spokojna, ładnie jadła i spała. Nie miałam pojęcia, co mnie jeszcze czeka;-) I niesamowicie jestem wdzięczna za to spotkanie na tak wczesnym etapie rozwoju mojego dziecka.
Asia otworzyła mi oczy na nowe podejście do dzieci i odmienny sposób postrzegania ich wymagających zachowań. Zaczęłam czytać książki Jespera Juula, Adele Faber i Elaine Mazlish, blog Janet Lansbury (podejście RIE) i innych współczesnych autorów. Pamiętam, że na początku byłam ogromnie zszokowana tymi treściami, ponieważ tak wyraźnie różniły się to od tradycyjnego podejścia do dzieci, do którego byłam przyzwyczajona. I długo zajęła mi zmiana mojego myślenia i nastawienia. To się nie stało z dnia na dzień i nadal się dzieje. Ale praktyka czyni mistrza. Czasami robię krok do tyłu, ale w perspektywie czasu widzę, jak bardzo się zmieniam, idę do przodu i jak dobrze wpływa to na moją relację z dziećmi.
Teraz wiem, że jako rodzic jestem codziennie wystawiona na miliony sytuacji, w których nie mam pojęcia, co robić i jak odnosić się zachowania swoich dzieci. To, w jaki sposób reaguję na ich trudne zachowania, nie jest stanowczo wynikiem jakiejś mitycznej i wrodzonej intuicji matczynej. To często odbicie tego, jak ja sama byłam wychowywana.
Teraz wiem, że jak dziecko idzie wieczorem spać, to rano może obudzić się z zestawem całkowicie nowych umiejętności. Mój mąż jest programistą, więc w domu lubimy komentować to informatycznym żargonem: „chyba dostało upgrade” lub „trwa aktualizacja” [czyli skok rozwojowy]:-)
Maluchy zmieniają się z dnia na dzień. I niestety te zmiany są czasami poprzedzone trudnymi zachowaniami dziecka. Świadomość tego pomaga przetrwać te momenty. W trakcie skoku rozwojowego po ukończeniu 2 lat Małgosia przez miesiąc (dosłownie) jęczała, marudziła, płakała o wszystko, i nie odstępowała mnie na krok. Przejście z salonu do pokoju bez zabranią ją z sobą za rękę kończyło się aferą. A potem, z dnia na dzień, zmieniła się ponownie w pogodne, samodzielne dziecko. Zaczęła wtedy też bardzo logicznie myśleć i bawić się w wyimaginowane zabawy.
Znacie to podejście do dzieci? “Takie duże dziecko a płacze “, „Kto tak brzydko płacze”, “Nie płacz, nic się nie stało. Już dobrze, popatrz tam – ptaszek leci“. Chyba większość z nas była wychowana w poczuciu, że płacz jest zły. Dlatego bardzo długo zajęło mi zrozumienie i przetrawienie w sobie faktu, że płacz może być dobrym zjawiskiem i zadaniem rodzica wcale nie jest sprawienie, żeby dziecko w ogóle nie płakało. Oczywiście, to jest ważny i jedyny sposób komunikacji niemowlaków i nie należy go ignorować. Ale jeśli wszystkie potrzeby dziecka są zaspokojone i fizycznie nic mu nie dolega, to możliwe, że poprzez płacz dziecko wyrzuca z siebie stres, trudne emocje, nadmiar przeżyć. I to jest bardzo zdrowe dla niego.
Teraz traktuję wychowywanie jako proces nawiązywania relacji z dziećmi opartej na zaufaniu. Dla mnie to także obopólna nauka poszanowania własnych granic oraz modelowanie pożądanych zachowań u dziecka poprzez swoje postępowanie.
Teraz uważam, że rodzicielstwo to niesamowita droga samorozwoju i ciągłej pracy nad sobą. W jednym z poradników dla małżeństw przeczytałam kiedyś, że nie można zmienić drugiej osoby. Można zmienić tylko siebie – poprzez dbanie o własne granice czy pracę nad swoim zachowaniem. I ta zmiana siebie samego może wpłynąć pozytywnie na to, jak nasz partner będzie nas traktować. I sądzę, że idealnie wpisuje się to też w relacje rodzic-dziecko. Mamy ogromną moc jako rodzice i możemy modelować wiele dobrych zachowań u dzieci. Ale niestety zbyt często chcemy włożyć dzieci w ramy oraz swoje wyobrażenia i przez to nie widzimy swojego dziecka takim, jakim jest naprawdę.
Nie jestem idealnym rodzicem i ponoć to dobrze dla moich dzieci:-) Bo one wcale nie potrzebują rodziców idealnych. Chociażby po to, żeby nauczyli się sami przepraszać i wyciągać wnioski ze swoich błędów – poprzez obserwację nas i naszych zachowań. Każdego dnia zmagam się z wieloma trudnymi zachowaniami i często nie reaguję na zachowania dzieci tak, jakbym chciała. Ale uczę się, pracuję nad sobą, staram się rozpoznawać potrzeby dzieci, a także swoje granice i dbać o nie. I widzę, jak ogromnie pomaga mi wiedza, którą zdobyłam o dzieciach i wychowaniu, przede wszystkim dzięki nurtowi wychowawczemu RIE.
RIE pomaga mi zrozumieć moje dzieci i ich wymagające zachowania. Pomaga mi postawić granice i nie pozwolić, żeby dzieci weszły mi na głowę. Pomaga mi zachować perspektywę i dobre nastawienie. Pomaga mi cieszyć się każdą chwilą z dziećmi – nawet tą trudną, kiedy mam wrażenie, że nic mi nie wychodzi.
Wychowywanie jest bardzo trudne. Z tego powodu mam nienasycony apetyt na większą wiedzę o rodzicielstwie, rozwoju dziecka, doświadczeniach innych rodziców. To dla mnie swoistego rodzaju terapia:-) Dzięki poszerzaniu swojej wiedzy czuję, że mam dużą moc jako rodzic, tylko muszę ją odpowiednio pokierować, żeby nam się z dziećmi lepiej współpracowało.