Czyli o tym, gdzie nie kradnę czasu pod względem użytkowania i dbania o zacisze domowe. Ostatnio pisałam o naszych dobrych, ‚czasooszczędnych’ pomysłach do mieszkania. Dziś o tym, co nam nie wyszło. Niestety błędy w urządzaniu mieszkania są nie do uniknięcia – zawsze jakiś się zdarzy. Dzięki dobrej organizacji i współpracy z architektami wnętrz udało nam się urządzić mieszkanie tak, że w 95 {63aa8f6cb778afbb235b35e7e0e73b0a203f34deced981148413896d8c630f74} jesteśmy zadowoleni. Ale jest też małe pole do poprawy na przyszłość.
To teraz bardzo popularny trend w urządzaniu pomieszczeń – lakierowane fronty. Zdecydowaliśmy się na białe, ponieważ jasne barwy najmniej się palcują. I rzeczywiście śladów po dotykaniu rękami nie widać, ale z racji koloru widoczne jest na nich niestety wszystko inne. W trakcie gotowania co chwila coś kapie, ścieka czy odpryskuje i zostawia brzydkie zabrudzenia na białych frontach, więc trzeba je często myć. Oczywiście ma to swoją zaletę – fronty zazwyczaj są czyste. Ale wolałabym mieć meble, na których mniej widać zabrudzenia i wystarczy je przetrzeć tylko raz na kilka tygodni.
Wniosek na przyszłość: lakierowane fronty – tak, ale tylko na górne półki w ramach ozdoby i to w odpowiednim kolorze. Na górze mamy lakierowane, pomarańczowe fronty i nie sprawiają żadnego problemu, wystarczy od czasu do czasu przetrzeć ślady palców, które są mało widoczne.
Chcieliśmy uchwyty w szafkach, chyba głównie z powodu sentymentu do tradycyjnego podejścia. Zresztą bezuchwytowe technologie nie za bardzo nam się podobały. W systemie tip-on baliśmy się palcowania frontów, a frezowania były zazwyczaj zbyt płytkie i niewygodne, szczególnie przy ciężkim cargo i zabudowanej lodówce. Teraz tego żałujemy z czterech powodów:
Wniosek na przyszłość: przy wyborze kolejnych mebli pójdziemy chyba w uchwyty nakładane na front i chowane pod blatem (żeby okruszki się na nich nie zatrzymywały). A jeśli uchwyty, to wyłącznie z materiału, na którym nie widać palcowania.
Zaletą granitu jest bardzo duży wybór kolorów. Akurat szary zlewozmywak pasował nam ładnie do blatu i wystroju kuchni. Niestety granit szybko i nieładnie się brudzi. Zwykły, stalowy zlewozmywak w moim domu rodzinnym wygląda o wiele ładniej, a jest czyszczony znacznie rzadziej niż nasz. Dodatkowo stal wymaga zaledwie prostego przetarcia ścierką ze środkiem myjącym, a wyczyszczenie naszego granitowego zlewozmywaka jest możliwe tylko po użyciu specjalnego płynu do zlewów, szczotki i dużej siły szorowania. W najtrudniejszych przypadkach zabrudzeń można się pozbyć tylko Domestosem.
Może to wina akurat koloru lub producenta, którego wybraliśmy, ponieważ słyszałam też zadowolone opinie o granitowych zlewozmywakach. Jednakże my w przyszłości będziemy się skłaniać do tradycyjnego, stalowego zlewozmywaka. Nawet jeśli nie będziemy mogli sobie wybrać koloru pasującego idealnie do kuchni, to wolimy jednak spokój i mniej sprzątania 🙂
Biel pasowała nam co prawda do wystroju salonu, ale teraz ten stół i ławę traktujemy jako spore błędy w urządzaniu mieszkania. Na białej powierzchni widać każdy paproch, a na gładkim lakierze pozostają mazy i ślady po umyciu. Trzeba często i bardzo dokładnie przemywać blat. Dodatkowo w białych stolikach trzeba też często czyścić nogi, które noszą na sobie kolorowe ślady jedzenia. Szczególnie przy dzieciach co chwila coś ląduje na ziemi, opryskując nogi stołu... Ciągle znajduję na nich zabrudzenia po napojach i jedzeniu – nawet, jeśli są małe, to na gładkiej, białej powierzchni wszystko jest bardzo widoczne. Również lakier na stole szybko się porysował i nieładnie teraz wygląda.
Wniosek na przyszłość: dalej uważam, że biały stół wygląda ładnie i pasuje nam do wystroju. Ale następnym razem pomyślałabym w takim wypadku na przykład o białej sośnie w ramach kompromisu. Na frakturze nie widać paprochów i rys tak mocno, jak na gładkim.
Pod prysznic i do kuchni kupiliśmy od razu baterie dobrej, renomowanej firmy – zdecydowaliśmy się na Oras. Ale wydawało nam się, że bateria umywalkowa i wannowa nie jest aż tak ważna i możemy w ramach przetestowania jakości zdecydować się na tańsze firmy. Wybór padł na baterie Ferro. Okazało się, że w przypadku tych produktów cena i jakość ma ogromne znaczenie. Tańsze baterie musiały zostać wykonane z gorszych materiałów i o wiele szybciej się brudziły. Dodatkowo obie baterie Ferro miały płaski kształt i woda się na nich zatrzymywała, co powodowało wieczne zacieki. Traciliśmy bardzo dużo czasu na ciągłe przecieranie kranów, żeby wyglądały w miarę dobrze. Bateria umywalkowa jest zazwyczaj często używana przez gości i było mi wręcz wstyd przed nimi z powodu jej wyglądu i wiecznych zacieków.
Obie baterie zaczęły też chodzić mniej płynnie po półtorej roku, widocznie w środku mocniej się zakamieniały. Szczególnie w baterii wannowej trudno było ustawić odpowiedni strumień wody i temperaturę. Przy każdej kąpieli trzeba było od kilkunastu sekund do minuty, żeby ustawić to dobrze. A przy czekających na kąpiel dzieciach tych kilka sekund odgrywa ogromną rolę. Po niecałych dwóch latach użytkowania skończyła się nasza cierpliwość. Umywalkowy kran wymieniliśmy na Grohe, a wannowy na Oras. Dodatkowo zdecydowaliśmy się na baterię wannową termostatyczną i jesteśmy z tego bardzo zadowoleni. Przede wszystkim w baterii termostatycznej trudno się poparzyć, bo ciepły strumień miesza się od razu z zimnym i jest blokada ustawiona na 38 stopni. Jest to niesamowicie przydatne przy dzieciach. Ustawienie temperatury jest proste i każdy może indywidualnie zapamiętać, ile stopni jest dla niego optymalne. Dodatkowo dzieci mogą sobie same włączać i wyłączać wodę (jedno pokrętło jest od temperatury, a drugie od siły strumienia).
Nie pomyśleliśmy o zamontowaniu słabego światła nocnego w przedpokoju, a po zasłonięciu rolet zewnętrznych w mieszkaniu panują egipskie ciemności. Każde wyjście do toalety w nocy oznacza zatem szukanie po omacku drogi i zapalanie mocnego światła, które czasami wybija z dalszego snu. Poradziliśmy sobie z tym, montując wzdłuż łóżka pasek z ledami oraz korzystając z małych, montowanych na magnes lampek wykrywających ruch w przedpokoju. Gdybyśmy pomyśleli o tym na etapie projektowania wystroju, to nie tracilibyśmy potem czasu na szukanie rozwiązań pasujących do tego, co już mamy.
Zleciliśmy do prawda zrobienie dużej zamykanej szafki na buty, ale w ogóle nie pomyśleliśmy o takich butach na co dzień, które co chwila się ubiera i nie chce się ich chować do zamykanej szafki. Dlatego mieliśmy na początku ciągle nieporządek przy drzwiach wyjściowych. Dużo butów i brak odpowiedniego miejsca tak się zazwyczaj kończy. Na szczęście wypatrzyłam na Allegro taką nietypową, prostą półkę naścienną na buty i u nas świetnie się sprawdziła.
Przez niedopatrzenie i niedogadanie zostały u nas zamontowane elektryczne rolety zewnętrzne, które nie mają detekcji przeszkody. Jest to wyjątkowo kłopotliwe w przypadku okien wychodzących na taras. Pióra rolety kilkukrotnie się już wyłamały, bo nie zauważyliśmy, że coś pod nią zostało (krzesło, but, worek ze śmieciami). W momencie spuszczania rolety w dół silnik powinien się wyłączyć po napotkaniu na przeszkodę. W naszych roletach silnik ciągle chodzi do momentu uszkodzenia mechanizmu. Mężowi każdorazowa naprawa zajmuje 30-60 minut. A nie mogliśmy tego zareklamować, bo odkryliśmy to dopiero po kilku miesiącach i firma, która nam to montowała, już wtedy nie istniała.
W szafkach nad biurkiem zdecydowaliśmy się na standardowe rozmieszczenie półek bez głębszej refleksji, do czego będziemy to używać. Wyszło tak, że nic nam potem nie pasowało. Segregatory były wysokie i się nie mieściły, a z kolei niskie pudełka powodowały stratę miejsca w wysokiej półce. Ostatecznie mąż musiał sam zmieniać ustawienie półek. Uniknęlibyśmy tego, gdybyśmy na początku zaprojektowali wnętrze szafki na potrzebę tego, co chcemy w niej trzymać.
A wy popełniliście jakieś błędy w urządzaniu mieszkania?