To miał być krótki i prosty wpis, jak wspierać mało samodzielne dzieci. Jednak jak większość tematów z relacji dziecko-rodzic ten również jest wielowątkowy i trudno ująć go w kilku łatwych stwierdzeniach.
Samodzielność jest z pewnością ogromnie ważna i ma także wpływ na poczucie własnej wartości dziecka. Jeśli dziecko jest zależne od innych w wielu czynnościach i decyzjach, nie będzie się czuło sprawczym, niezależnym i pewnym siebie człowiekiem.
Mimo wszystko denerwuje mnie butny ton niektórych krytyków dzisiejszych dzieci i rodziców. Nie lubię ostrych tekstów, w których wykrzyknikami nawołuje się, aby rodzice przestali wychowywać ciamajdów, pierdoły, niedorajdów. Trudno skłonić kogoś do zmian, jeśli zaczynamy od ostrej i niemiłej krytyki. Zasada, że nikt nie zacznie zachowywać się lepiej, jeśli poczuje się gorzej, odnosi się także do dorosłych.
Owszem, dobrze podkreślać, że dzieci są mało samodzielne nie dlatego, że takie się urodziły, ale dlatego, że otoczenie i najbliżsi tak je ukształtowali. Dobrze jest mówić, że samodzielność jest ważna i potrzebna. Ale nie chciałabym, żeby rodzice wpadali też w drugą skrajność i zestresowani rozmyślali, co ich dziecko w danym wieku koniecznie powinno robić samo. Kładzie to ogromną presję na rodziców i dziecko. Wywołuje chęć kontroli w dorosłych, konflikty, napięcia. Jak z wszystkim, jest to delikatna sprawa i nikt nie da nam gotowego przepisu na wychowanie samodzielnego dziecka, które na pewno sprawdzi się w każdym przypadku. Na jednym blogu spotkałam się z ostrym tekstem o nadopiekuńczych rodzicach, którzy robią kanapki 12-latkom. Mi mama przygotowywała kanapki na śniadanie i do szkoły do momentu pójścia do liceum. I mam swoje braki, ale niesamodzielność do nich nie należy 😉 Rodzice wspierali moją samodzielność w wielu innych obszarach, a kanapki były wyrazem miłości i troski mamy.
Dobrze jest dać dziecku również przekaz, że mają na kogo liczyć. Że jesteśmy dla nich wsparciem. Że mogą nas poprosić o pomoc, jeśli będą tego potrzebować. Dlatego ja w nauce samodzielności swoich dzieci skupiam się na wypracowaniu w sobie zaufania dla rozwoju dziecka, dawaniu im przestrzeni oraz czasu na ich decyzje i rozwiązania, dbaniu o własne granice oraz na pracy nad postawą serdeczności i otwartości. I przyznam się, że jest to dla mnie wyzwanie, bo jestem zbyt proaktywną osobą - zanim ktoś mnie o coś poprosi, ja staram się już to zrobić i wyjść naprzeciw. Zawsze traktowano to jako moją zaletę, zarówno w pracy w korporacji czy też w relacjach z innymi dorosłymi. Przy dzieciach jednak mi to bardzo przeszkadza :p Codziennie walczę z sobą, żeby nie reagować zbyt szybko, czekać, dawać dzieciom przestrzeń na samodzielne rozwiązanie problemów.
Pomaga mi w tym bardzo nurt rodzicielski RIE, który zachęca do pielęgnowania odpowiedniego nastawienia i zaufania w indywidualny rozwój dziecka. Podkreśla też, że musimy się uczyć stawiać jasne granice z szacunkiem i dbać o swoje potrzeby. I jest to dla mnie ważniejsze niż to, że dziecko w konkretnym wieku musi już np. wiązać buty.
Dlaczego rodzice w ogóle wyręczają dzieci? Na swoim przykładzie podałabym dwa najważniejsze powody:
Dzieci nie mają pojęcia czasu. Nie warto z tym walczyć. Jeśli tego nie zaakceptujemy, będzie nam bardzo ciężko każdego dnia. I dopóki nie zwolnimy, a nasz grafik będzie przepełniony, trudno będzie nam rozwinąć pełne zaufanie do dzieci i dać im przestrzeń na rozwój samodzielności. Na przykład nauka porannego ubierania się wymaga wstania kilkanaście minut wcześniej. Ja na przykład jestem teraz na etapie wspierania mojego synka, żeby chodził więcej sam na nóżkach. Jako drugie dziecko (młodsze, lżejsze i wolniejsze) był z reguły noszony lub w wózku, bo tak było nam łatwiej i szybciej. Więc staramy się teraz zwalniać i rezerwować więcej czasu na piesze wycieczki. Do żłobka mamy 5 minut, ale wychodzimy pół godziny wcześniej, żeby dać mu czas na bardzo niespieszne dreptanie.
Po pierwsze przyjrzyj się sytuacji, poczekaj na działanie dziecka, zanim sam skomentujesz, podpowiesz, skrytykujesz, pomożesz lub zrobisz coś za niego. Starajmy się robić jak najmniej za dzieci. Pozwalajmy maluchowi samemu dosięgnąć zabawek, nauczyć się chodzić, biegać, skakać, wspinać. A potem ubierać, nalewać mleko do szklanki, myć ręce, zęby, itd... Obserwujmy, opisujmy jego zmagania, ale jak długo się da - nie wyręczajmy dziecka i nie pośpieszajmy go. Nie bójmy się też jego frustracji, pozwólmy na nią i dajmy choć kilka sekund na uporanie się z problemem samodzielnie.
Jak dawać wspierające komunikaty, gdy dziecko zaczyna się denerwować?
NIE MÓWMY: "Nie denerwuj się , przecież to jest proste."
Oj, to dla niejednego jest trudne. Dla mnie też:) Zaufanie, że dziecko sobie poradzi w jakiejś sytuacji, że nie spadnie z konstrukcji na placu zabaw, że znajdzie rozwiązanie w trakcie konfliktu z rówieśnikiem, że trafi samo do szkoły, przejdzie przez ulicę i wróci całe. Twórz w głowie obraz dziecka samodzielnego. Staraj się nie myśleć, że bez Ciebie sobie nie poradzi.
Krytyka i złość bardzo upośledzają proces uczenia się u dzieci, u dorosłych zresztą też. Krytykując dzieci za to, że są mało samodzielne / coś rozlały / z czymś sobie nie poradziły, prędzej wywołamy ich złość czy chęć odwetu. A nawet jeśli wywołamy poczucie winy, to ono prędzej sprawi, że dziecko skupi się na tych negatywnych emocjach, a nie na wyciągnięciu konsekwencji i nauce na przyszłość. Starajmy się zminimalizować swoją złość na to, że dziecko jest mało samodzielne. Złością prawdopodobnie tylko sobie zaszkodzimy. Skierujmy całą swoją energię na naukę szukania rozwiązań, a nie winnego. Krytykę zastąpmy opisem sytuacji bez negatywnego tonu. Po prostu. Starajmy się zachęcać dziecko do tego, żeby pierwsze coś zaproponowało.
Niestety bywa tak, że jako rodzice nie umiemy postawić granicy i pokazać dziecku, że coś musi zrobić samo. Chociażby pobawić się chwilę samodzielnie lub pójść samo na nóżkach, bo nie mamy siły go więcej nieść. Są dzieci, które w każdej czynności głośno wołają o obecność rodzica, najczęściej matki. Jest to ogromne wyzwanie, ale można też potraktować to jako świetną praktykę w nauce asertywności. Zanim zgodzimy się na żądanie dziecka, zadajmy sobie pytanie, czy chcemy się na to zgodzić, czy mamy czas, energię, siły. Jako rodzice poświęcamy się dzieciom ogromnie, jednak lepsze dla obu stron będzie nie poświęcać się im całkowicie:) Uczmy się też z szacunkiem komunikować dzieciom swoje granice.
To da mu poczucie sprawczości i przede wszystkim nauczy podejmowania decyzji. Owszem, często wiemy, że dziecko wybiera coś nieodpowiedniego i chętnie byśmy mu podpowiedzieli. Warto wtedy ugryźć się w język:) Tylko koniecznie pozwólmy dziecku odczuć konsekwencje swoich decyzji. Jeśli upiera się, żeby kupić sobie czekoladowego loda, choć nigdy go nie lubił, a potem chce nowego i mu ulegniemy, to raczej nie nauczy się brać odpowiedzialności za swoje decyzje.
„Dzieci nie są nasze, tylko swoje własne” Janusz Korczak
Postarajmy się na spokojnie pomyśleć, za co dziecko może przejąć odpowiedzialność? Za sprzątanie / ubieranie / pory spania / pakowanie plecaka / naukę? Wszystko zależy od indywidualnej sytuacji i wieku dziecka. Ważne, żeby pamiętać, że odpowiedzialności nie da się podzielić. Jeśli to my ciągle przypominamy dziecku, że ma się nauczyć, to dajemy znać, że bierzemy tę odpowiedzialność na siebie.
Ogromnie dużo kontrowersji narasta ostatnio wokół szkoły. Jesper Juul dostrzegał, jak bardzo dzisiejszy czas zwariował; zarówno nauczyciele jak i rodzice wpadli w zamknięte koło, a efektem jest to, że odpowiedzialność za to, jak uczy się dziecko, spoczywa na rodzicach. To oni przypominają, że się trzeba pouczyć, że trzeba coś przynieść do szkoły i to oni dostają uwagi przez elektroniczne dzienniki...
Może warto porozmawiać z nauczycielem swojego dziecka i poszukać dla wszystkich najlepszego rozwiązania, bo odpowiedzialność za szkołę powinna spoczywać na dziecku. Jeśli spoczywa na rodzicu, to dziecko nie rozwija ani swojej samodzielności ani motywacji.
To cudownie proste - małe dzieci zazwyczaj wcale nie trzeba zachęcać do pomocy. Same chętnie to robią. Dzięki ich pomocy każda czynność będzie trwała jeszcze… dłużej! Dlatego - wróć do akapitu “Zwolnij”. I pamiętaj, że nie jest łatwo, ale warto! Wykonywanie prac domowych razem z dziećmi ma ogromną wartość. Uczy ich różnych przydatnych czynności i daje mu poczucie przynależności i bycia ważnym członkiem rodziny. Tylko nie wymyślajmy sztucznych obowiązków, bo dziecko jest mało samodzielne i trzeba go czegoś nauczyć. Chodzi o to, żeby dziecko rzeczywiście czuło się potrzebne i doceniane za swój wkład w życie rodziny.
Jak w każdej dziedzinie życia przyda się też umiar:) Dobrze jest wspierać samodzielność dziecka, ale uważajmy z tym, żeby nie przesadzić w drugą stronę i żeby dziecko nie czuło się odrzucone. Im więcej czynności dziecko jest w stanie wykonać samo, tym mniej czasu mu poświęcamy. A być może przechodzi przez trudniejszy okres i czasami potrzebuje naszej pomocy nie dlatego, że nie potrafi czegoś zrobić; potrzebuje po prostu więzi oraz bliskości z nami i to jej szuka.
Przykład z naszego życia: córka miała skok rozwojowy w wieku ponad 2 lat, który nałożył się na okres, kiedy jej brat zaczął czworakować. Jego mobilność mogła być dla niej nowym zagrożeniem i dodatkowo wzmacniać uczucie dyskomfortu. A uważam, że był to skok, bo córka zaczęła potem tworzyć zdania w ciągu przyczynowo-skutkowym i bawić się w wyobrażanie sobie różnych sytuacji. Z dnia na dzień stała się wtedy mało samodzielna. Absolutnie nic nie chciała robić sama i każda odmowa wywoływała głośny płacz. Nagle chciała być karmiona i być wszędzie prowadzana za rękę. Trwało to miesiąc. Dłuuuuuuuugi i trudny dla nas miesiąc. Jakoś przetrwaliśmy. Na ile mogłam z dwójką dzieci, starałam się odpowiadać na jej prośby pozytywnie. Nie zawsze było to możliwe. Nie zawsze starczało mi też sił i cierpliwości. Ale generalnie nie robiłam z tego problemu i nie naciskałam na nią, że jest już duża i przecież umie robić te rzeczy. Po miesiącu wszystko przeszło samo jak ręką odjął. Z dnia na dzień wróciła pogodna, samodzielna dziewczynka z nowymi umiejętnościami. A ja odetchnęłam z ulgą i ucieszyłam się ogromnie, że nie forsowałam na siłę samodzielności w tym czasie.
https://mamowato.pl/2017/08/jak-wychowac-samodzielne-i-niezalezne-dziecko/
https://dziecisawazne.pl/nie-wyreczaj-swojego-dziecka/
http://rodzic-lider.pl/dziecko-ucieka-na-spacerze-to-oznaka-jego-niezaleznosci/
https://www.osrodekregeneracja.pl/brak-samodzielnosci-wieku-szkolnym/
https://tastywayoflife.com/samodzielnosc-czego-najbardziej-potrzebuje-dziecko-zeby-ja-osiagnac/
https://www.janetlansbury.com/2019/05/3-steps-to-help-children-dress-independently/
https://www.janetlansbury.com/2017/10/independent-play-five-hints-to-get-the-ball-rolling/
Your Self–Confident Baby, Magda Gerber and Allison Johnson
No Bad Kids: Toddler Discipline Without Shame, Janet Lansbury
Elevating Child Care: A Guide to Respectful Parenting, Janet Lansbury
Pozytywna Dyscyplina dla przedszkolaków – Jane Nelsen i in.
Twoje kompetentne dziecko, Jesper Juul
Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły., Adele Faber, Elaine Mazlish