Nie jestem fizjoterapeutką, więc nie będę wchodzić w fizjologiczne aspekty związane z pytaniem, dlaczego dziecko nie chce raczkować (a raczej czworakować) lub wykonywać innych ruchów. Ja przedstawię wam perspektywę nurtu rodzicielskiego RIE, którego założycielka Magda Gerber często powtarzała, żeby dzieciom w rozwoju po prostu nie przeszkadzać:) Trzeba im pozwolić na wzrastanie wedle ich indywidualnego, biologicznego kalendarza i nic nie przyśpieszać.
To uzupełnienie wpisu o mało samodzielnych dzieciach, ponieważ warto od samego początku dbać o wspieranie samodzielności maluchów.
Po pierwsze trudno patrzeć na zmagania maluszka, który nie może na przykład dosięgnąć zabawki. Stara się poruszyć, ale mu to nie wychodzi. Wydaje nam się, że nie chodzi o to, że ono jeszcze nie chce raczkować, tylko że wręcz bardzo chce, ale nie potrafi. Czasami denerwuje się i płacze, a my mamy ochotę mu pomóc. Nie możemy też doczekać się kolejnych umiejętności. Sadzamy więc maluchy, które same jeszcze nie usiadły. Stawiamy je na nóżkach lub prowadzamy za rączki.
Po drugie: mimo, że teoretycznie wiemy, że każde dziecko jest inne i rozwija się w swoim indywidualnym tempie, to czasami o tym zapominamy. Trudno o tym pamiętać, kiedy widzi się jego rówieśników z bardziej zaawansowanymi umiejętnościami. To może powodować troskę rodziców o to, czy maluch jest w pełni zdrowy. Jeśli ktoś ma duże obawy, to oczywiście warto zasięgnąć rady u lekarza lub fizjoterapeuty. Chociażby tylko po to, żeby się wewnętrznie uspokoić.
Rozwój ruchowy to skomplikowany proces. Czasami nie jest to tylko kwestia sprawności fizycznej czy zdrowia. Wpływ może mieć również temperament dziecka. U nas córka miała problemy z biodrami i jako niemowlak kilka tygodni nosiła szelki Pavlika, które spowolniły jej rozwój ruchowy. Miała rehabilitację, przez jakiś czas była do tyłu za innymi dziećmi. Też się wtedy trochę martwiłam, czemu nie chce raczkować. RIE pomogło mi zachować odpowiednią perspektywę. I ostatecznie córka szybko nadgoniła i usiadła w wieku 9 miesięcy oraz zaczęła chodzić w wieku 12. Syn nie miał żadnych problemów zdrowotnych i był tak sprawny fizycznie, że wydawało się, że w wieku kilku miesięcy zacznie chodzić. Ale po zaskakująco szybkim nabyciu umiejętności wstawania nie wykazywał długo żadnego zainteresowania chodzeniem. Do ukończenia 14 miesięca wystarczyło mu w zupełności raczkowanie i wstawanie.
Do każdej pozycji prowadzą dziesiątki mikroruchów, których dziecko musi nauczyć się samo. Po to przede wszystkim, aby z nowej pozycji mogło swobodnie i bez obaw wrócić do poprzedniej. Jeśli dziecko nie chce raczkować / siadać / chodzić, to może nie być na to gotowe, nawet jeśli sprawia inne wrażenie. Niemowlak potrzebuje wyczuć swoje ciało i jego możliwości, znaleźć równowagę czy wyćwiczyć mięśnie. Tak, aby móc sobie samemu poradzić i czuć się pewnie. Dzięki temu buduje zaufanie do siebie i rozwija swoją samodzielność. Nie jesteśmy w stanie mu w tym pomóc. To jest droga, którą dziecko musi przejść samo. Magda Gerber pracowała wiele lat z pediatrą Emmi Pikler i zaobserwowały one, że dzieci, które mają nieograniczoną swobodę ruchu (bez ingerencji dorosłych), rozwijają się lepiej i są sprawniejsze. Mimo, że nie osiągają kamieni milowych szybciej. Magda lubiła powtarzać rodzicom “Wcześniej nie oznacza lepiej.”
Najlepsze efekty osiągniemy zatem wtedy, kiedy postaramy się ograniczyć nasze interwencje do niezbędnego minimum. Co się dzieje bowiem, kiedy wprowadzamy dzieci w pozycje, których one same jeszcze nie opanowały? Oczywiście ma to konsekwencje zdrowotne: zły wpływ na kręgosłup, ustawienie miednicy, postawę dziecka. Fizjoterapeuci głośno o tym teraz mówią. Ale dodatkowo może to mieć także negatywne konsekwencje w odniesieniu do samodzielności i pewności siebie dziecka. Kiedy sadzamy / stawiamy / prowadzamy dziecko, to ono nie czuje się sprawcze, bo jest uzależnione od dorosłych. Wyobraźmy sobie, że ktoś ustawia nas w pozycji, która jest dla nas nowa i nie wiemy, jak ją zmienić, żeby nie upaść. Jak byśmy się wtedy czuli? Raczej niezbyt komfortowo.
Naturalny rozwój ruchowy malucha to też doskonała szkoła pokonywania trudności i radzenia sobie z wyzwaniami. A jeśli pośpieszamy rozwój dziecka lub robimy coś za niego, to odbieramy mu radość z samodzielnie osiągniętych kamieni milowych. A widok dumy na twarzy malucha, któremu udało się samemu przewrócić / usiąść / wstać jest bezcenny!
Swobodny i nieograniczony ruch dziecka to również pierwszy krok do samodzielnej zabawy. Niemowlak poznaje swoje ciało, eksperymentuje, próbuje nowych rzeczy. Jeśli rodzice sadzają / stawiają / prowadzają dziecko i ingerują w przebieg jego rozwoju motorycznego, to wchodzą stopniowo coraz bardziej w rolę niezbędnego inicjatora zabawy niż tylko postronnego obserwatora.
Istnieje też niestety szansa, że niemowlak uzależni się od naszej pomocy, jeśli często ją otrzymuje. Chcąc dobrze, możemy wręcz doprowadzić do spowolnienia rozwoju dziecka, bo skoro maluch wie, że go posadzimy / podamy zabawkę / poprowadzimy za rączki, to może stracić motywację do tego, żeby samemu starać się opanować te umiejętności.
Z tych licznych powodów w nurcie wychowawczym RIE ogromny nacisk kładzie się na to, żeby traktować rozwój dziecka z szacunkiem: nie ingerować w niego i rozwijać w sobie ufność w indywidualność każdego malucha.
Wyobraźmy sobie sytuację, że dziecko nie chce raczkować czy pełzać, ale denerwuje się, bo nie może dosięgnąć zabawki. Jako rodzice mamy wtedy wrażenie, że trzeba mu pomóc. Jak najbardziej nie polecam zostawiania sfrustrowanego niemowlaka samemu sobie. Ale proponuję takie podejście.
Porównajmy dwa komunikaty do niemowlaka, który próbuje sięgnąć po zabawki:
Najłatwiej od początku nie pokazywać dziecku, że możemy go umieścić w jakiejś pozycji. Wtedy zazwyczaj nie domaga się tego. Ale jeśli już posadziliśmy malucha kilka razy albo prowadzaliśmy za rączki i teraz chcielibyśmy zmienić swoje postępowanie, to nigdy nie jest za późno. Wszystko da się zmienić, a małe dzieci bardzo łatwo przyzwyczajają się do nowych warunków, jeśli tylko podejdziemy do tematu z wewnętrznym przekonaniem oraz pewnością w tonie głosu i sposobie działania. Ja bym zaczęła od poinformowania malucha z szacunkiem o tym, że teraz to się zmieni. Na przykład:
A kiedy odkładamy dziecko, mówmy mu, co robimy:
Jeśli dziecko protestuje, to pozwólmy mu na to i uznajmy jego uczucia. Ma prawo mu się nie podobać. Nie chodzi o to, żeby zostawić go płaczącego. Jak najbardziej dajmy maluchowi pełną uwagę i wsparcie w tej niekomfortowej dla niego sytuacji. Ale też nie śpieszmy się z tym, żeby go ‘ratować’ z tej sytuacji. Dajmy mu trochę czasu, bądźmy obok.
Zasada nurtu RIE, żeby nie ingerować w rozwój motoryczny dziecka nie ogranicza się etapu niemowlęctwa:) Załóżmy teraz, że przebrnęliśmy już przez czas, kiedy dziecko nie chce raczkować czy chodzić. Maluch to opanował, tupta sobie powoli na nóżkach i idziemy razem na plac zabaw. A tam wysokie konstrukcje do wspinania, platformy, drabinki, huśtawki.
Ciekawe jest to, że dopóki nie pokażemy dziecku po raz pierwszy, że możemy go gdzieś podsadzić, to ono będzie w 100 procentach zadowolone na dole. Coś sobie znajdzie do zabawy. Ale jeśli już raz mu pokażemy, że możemy go podsadzić, to najprawdopodobniej zawsze już będzie się tego domagać. Co może czasami rodziców męczyć.
Ale nie o wygodę rodzica chodzi w nurcie RIE, który mówi, żeby dzieci nie podnosić i nie sadzać na wysokie konstrukcje, tylko poczekać, aż same tam wejdą. Chodzi o to, żeby dzieci czuły się pewne siebie, samodzielne i sprawcze. Żeby mogły być dumne ze swojego rozwoju i małych-dużych sukcesów. Bo jeśli posadzimy dziecko na wysokiej platformie, to musimy go pilnować, żeby nie spadło. Maluch może czuć się niepewnie lub mieć poczucie tego, że jest od nas zależne. Może też nie rozumieć konsekwencji swoich ruchów i być nieostrożne.
Ja wiem, że takie podejście, żeby nie stawiać dzieci na różne konstrukcje, dopóki sobie nie dają z tym rady same, może wydawać się co najmniej przesadzone. Kiedy ja pierwszy raz zetknęłam się z taką postawą, to stwierdziłam, że ja tak przesadzać nie będę... I tak - widząc, że inne dzieci w wieku mojej córki (miała wtedy ok 15 miesięcy) zjeżdżają już na zjeżdżalniach - zazwyczaj z pomocą rodziców - też chciałam jej to pokazać. Zjeżdżalnia okazała się dla niej zbyt stroma. Mała nie utrzymała się w pozycji siedzącej, położyła się na plecach i uderzyła główką najpierw o zjeżdżalnię, a potem o ziemię. I zjeżdżalnie od tej pory na okres kilku miesięcy mieliśmy z głowy... W ogóle wydaje mi się, że cały jej rozwój ruchowy (nauka skakania/wspinania) znacznie wyhamował. Odblokowała się dopiero wtedy, kiedy sama weszła na wysoką, dmuchaną zjeżdżalnię, inne dziecko ją popchnęło, a ona zjechała i jej się spodobało.
Mam nadzieję, że was trochę przekonałam do nieprzejmowania się tym, że dziecko nie chce raczkować / siadać / wstawać / chodzić. Ono ma w tym swój cel i zrobi to dokładnie wtedy, kiedy będzie na to gotowe 🙂
https://www.janetlansbury.com/2015/11/stop-sitting-baby-not-late/
https://www.janetlansbury.com/2014/12/an-infants-powerful-moment/
https://www.janetlansbury.com/2012/04/sitting-babies-up-the-downside/
https://www.janetlansbury.com/2011/03/9-reasons-not-to-walk-babies/
Your Self–Confident Baby, Magda Gerber and Allison Johnson
Dear Parent: Caring for Infants With Respect, Magda Gerber
Unfolding of Infants’ Natural Gross Motor Development by the Pikler Institute
No Bad Kids: Toddler Discipline Without Shame, Janet Lansbury
Elevating Child Care: A Guide to Respectful Parenting, Janet Lansbury
Respecting Babies: A New Look at Magda Gerber’s Rie Aproach, Ruth Hammond