0
0,00  0 elementów

Brak produktów w koszyku.

Logo Co robić kiedy dziecko...

Dziecko nie chce wyjść z placu zabaw? 7 sposobów na spokojny powrót bez płaczu

Jak dotrzeć do domu bez płaczu i histerii? Dziecko nie chce wyjść z placu zabaw, ucieka, protestuje – a Ty czujesz bezradność? Znasz takie sytuacje? W tym odcinku poznasz 7 sprawdzonych sposobów zaczerpniętych z rodzicielstwa RIE, które pomogą Wam wracać spokojnie i bez awantur. Wskazówkom towarzyszą dwie kontrastowe historie. A zatem poznaj mamę Alinę i Anię, która nie chciała wracać z placów zabaw. Bywało niemiło i awanturniczo. Ale ze wskazówkami RIE udało się zmienić sytuację 😉

Transkrypcja odcinka:

Alina stała przy furtce, spoglądając nerwowo na zegarek. Jutro znowu będzie problem z porannym wstawaniem do przedszkola, jeśli zaraz nie opuszczą placu zabaw. Już trzykrotnie uległa i zgodziła się na zwyczajowe „jeszcze 5 minut”, które oczywiście trwało co najmniej 10 minut, ale i tak to niczego nie zmieniło. Grupka dzieci przebiegła obok niej, ale Ani wśród nich nie było. Czteroletnia dziewczynka doskonale wiedziała, że mama chce już wracać, i trzymała się z daleka – jakby przeczuwała nadciągający koniec zabawy.

Alina z westchnieniem i wewnętrzną niechęcią ruszyła się z miejsca, próbując podejść do córki z drugiej strony.

– Ania, musimy już iść do domu. Chodź proszę – powiedziała niepewnie, chwytając córkę za rękę.

– Nie chcę! Fajnie się bawię! Nie idę! – krzyknęła dziewczynka, wyrwała rękę i odbiegła na drugi koniec placu.

Alina wiedziała już dobrze, że córka jest zmęczona, głodna, a może też spragniona. Bała się jednak naciskać, bo spodziewała się ostrej reakcji. Serce zaczęło jej bić szybciej – w głowie pojawił się obraz Ani rzucającej się na ziemię, krzyczącej, kopiącej. A przecież plac był pełen ludzi. Poczeka jeszcze chwilę – może inne dzieci pójdą i będzie łatwiej.

Po piętnastu minutach do domu zaczęła się zbierać ostatnia koleżanka Ani. Alina wykorzystała okazję.

– Chodź, Aniu, wracamy. Rano trzeba wstać do przedszkola.

– Nie chcę! Nie chcę iść!

– Ale już nie masz tu żadnych koleżanek. Jesteś pewnie głodna. – w głosie Aliny pojawiła się wyraźna irytacja.

– Nie jestem! Nie idę! Chcę tu zostać! – zawołała Ania, ale jej ciało mówiło coś zupełnie innego. Dziewczynka bez sił osunęła się na ziemię. Energia całkiem ją opuściła.

Alina poczuła, że tłumiony dotąd gniew właśnie eksploduje. Miała już dość.

– Idę do domu. Zostawię cię tu samą. – wysyczała przez zaciśnięte zęby i zaczęła maszerować w stronę wyjścia.

Perspektywa bycia porzuconą przeraziła Anię. Dziewczynka zaczęła się trząść, rozpaczliwie płakać i wołać „mama”, ale nie ruszyła się z miejsca.

– Wstawaj i chodź! – krzyknęła Alina. Ale Ania była już zupełnie rozregulowana emocjonalnie. Nie była w stanie współpracować. Piszczała, płakała, błagając, by mama wróciła.

Alina poczuła się jak w potrzasku. Nie mogła przecież naprawdę zostawić tu córki. A zatem znowu rzuciła groźbę, której nawet nie była w stanie spełnić. Ania leżała na ziemi, coraz głośniejsza, coraz bardziej w rozpaczy. Wszyscy patrzyli.

Rozzłoszczona Alina podeszła do Ani i w złości wzięła ją na ręce.

– Nie idziemy jutro na żaden plac zabaw! Żebyś sobie zapamiętała! – wykrzyczała.

Te słowa tylko pogorszyły sytuację. Ania zaczęła się wić w ramionach mamy, głośno zawodząc.

Dotarły do domu późno, obie kompletnie rozregulowane – fizycznie i emocjonalnie.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Zatrzymajmy się tutaj.

Co dokładnie poszło nie tak?

Wiele rzeczy. Omówmy je po kolei.

Przede wszystkim: sukces zaczyna się jeszcze przed wyjściem na plac zabaw.

Warto przed spacerem powiedzieć dziecku o swoich oczekiwaniach – na przykład określić godzinę powrotu. Oczywiście małe dzieci nie mają zegarków, ale można im pokazać na tarczy zegara, jak będą ustawione wskazówki. Chodzi o coś więcej niż precyzyjna godzina – chodzi o uprzedzenie i danie dziecku sygnału, że moment powrotu jest ważny.

Jeśli dziecko chce iść na plac zabaw, który jest daleko, dobrze jest też porozmawiać o tym, że musi mieć siły na drogę powrotną.

To wszystko nie jest gwarancją sukcesu, ale to bardzo ważne elementy, które mogą realnie pomóc w spokojnym zakończeniu zabawy.

A jeśli dziecko prosi o wyjście na plac zabaw, a Ty nie masz siły – to lepiej nie iść tylko z poczucia obowiązku.

Zmęczony rodzic zbyt szybko traci cierpliwość 😉

Przenieśmy się teraz na plac zabaw.

Moment powrotu lepiej nie odkładać na ostatnią możliwą chwilę, kiedy dziecko już dosłownie pada ze zmęczenia.

Często w swojej dobroci chcemy dać dziecku „jeszcze trochę” zabawy. Wydaje się, że świetnie się bawi, więc co szkodzi zostać chwilę dłużej. Czasem nawet umawiamy się z dzieckiem: „zostaniemy jeszcze chwilę, ale potem ładnie wychodzisz”.

I… jeśli to małe dziecko, to taka umowa może zadziałać – albo nie.

I to nie jest wina dziecka.

Jego organizm szybko się męczy, żyje chwilą, a to, co dzieje się „tu i teraz”, jest dla niego o wiele ważniejsze niż jakaś umowa sprzed kwadransa. Małe dzieci po prostu nie są jeszcze zdolne, żeby w każdej sytuacji kontrolować swoje emocje i impulsy.

Jeśli rodzic chce opuścić plac zabaw na spokojnie, to lepiej nie czekać, aż bateria dziecka rozładuje się do zera. W tej historii Alina zbyt wiele razy pozwalała na przesunięcie momentu wyjścia, przez co doprowadziła do totalnego zmęczenia Ani i braku jakiejkolwiek współpracy.

Kiedy rodzic podjął już decyzję o wyjściu, warto jasno i z wyprzedzeniem uprzedzić dziecko, że to zaraz nastąpi.

Małe dziecko najlepiej uprzedzić dwa, trzy razy, że zbliża się koniec zabawy. To takie zasianie w nim świadomości. Starszaka, przyzwyczajonego do tego typu komunikacji, zwykle wystarczy poinformować tylko raz.

Kiedy mówisz do dziecka – upewnij się, że ono Cię słyszy. Nie mów do powietrza 😉 Dzieci są często całkowicie pochłonięte zabawą – warto podejść, przykucnąć obok i nawiązać kontakt wzrokowy.

Potem możesz powiedzieć coś w stylu:

  • „Co chcesz zrobić jako ostatnią rzecz przed wyjściem?”
  • „Jeszcze dziesięć razy na huśtawce na koniec?”
  • „Wspinasz się jeszcze ostatni raz na domek i zjeżdżasz?”

Ja stosowałam to wielokrotnie przy mojej trójce, gdzie każde dziecko chciało co innego jako ostatnie – i to naprawdę dobrze działało.

OK, zrobiłyśmy wszystko, co mogło pomóc – teraz czas na zakomunikowanie granicy, jaką jest konieczność powrotu do domu, uznanie emocji dziecka i spokojne, ale konsekwentne wyjście z placu zabaw.

Im więcej mamy w sobie spokoju i pewności – tym większa szansa, że dziecko pójdzie za nami. Granice stawia się z czułością i pewnością, a nie z pytaniem w oczach. Nie prosimy: „czy możemy już iść do domu?” – tylko komunikujemy: „czas wracać do domu”.

Ton głosu ma tu ogromne znaczenie – powinien być pewny, ale jednocześnie łagodny. Pokazujemy, że jesteśmy po stronie dziecka i pomożemy mu stąd wyjść, bo to my – rodzice – podjęliśmy decyzję.

Bardzo odradzam surowość, bo ona buduje dystans, psuje relację i niszczy zaufanie. Nie trzeba jej używać – straszenie dziecka często przynosi odwrotny efekt.

Oczywiście każdemu z nas zdarzy się stracić cierpliwość, rzucić niepotrzebną groźbę – szczególnie wtedy, kiedy nie wyłapiemy w porę swojego napięcia. Nie chcę w tym miejscu nikogo oceniać, tylko skłonić ku refleksji – czy to naprawdę pomaga?

Widziałam wiele razy wkurzonych rodziców grożących: „To ja idę, zostajesz tu sama!” Dla dziecka – to jest prawdziwy horror. Ich filar bezpieczeństwa właśnie odchodzi. W takiej sytuacji często nie mają siły ani możliwości ruszyć się z miejsca – są sparaliżowane. I co gorsza – tracą zaufanie, że rodzic zawsze będzie wtedy, gdy będą tego potrzebować.

A przecież właśnie wtedy – w zmęczeniu, napięciu, rozregulowaniu – one potrzebują nas najbardziej, bo ich niedojrzały układ nerwowy nie potrafi sobie poradzić sam.

W podejściu RIE akceptacja emocji dziecka to absolutna podstawa. Dlatego kiedy dziecko buntuje się przeciwko postawionej granicy – nie walcz z tymi emocjami. Daj na nie przestrzeń. I jednocześnie pomóż dziecku fizycznie opuścić plac zabaw.

Nie musisz tych emocji „naprawiać” i „majsterkować” przy nich. Nie musisz przekupywać dziecka ani odwracać uwagi zabawką, lizakiem czy nową bajką.

Magicznym elementem, który robi ogromną różnicę jest autentyczna akceptacja emocji i towarzyszenie – z łagodnością, empatią i jednoczesną stanowczością w odniesieniu do postawionej granicy.

Kiedy dziecko płacze, narzeka czy krzyczy, możesz powiedzieć: „Widzę, że bardzo chciałabyś się jeszcze bawić. Koniec dobrej zabawy bywa trudny.” A potem po prostu zabierz dziecko – za rękę albo na ręce, jeśli jest malutkie. Delikatnie i stanowczo zarazem.

Tak, czasem trzeba dziecko wynieść z placu zabaw.

Ale jeśli zrobimy te wszystkie rzeczy wcześniej – to będzie zdarzać się dużo rzadziej.

Bo nie ma magicznych sposobów, które działają zawsze. Dzieci to ludzie. My też. Mamy gorsze dni.

Ale to my jesteśmy więksi, silniejsi i bardziej wyregulowani – i właśnie po to, by pomóc maluchowi przejść przez trudny moment.

I tak właśnie budujemy relację, która potrafi przetrwać burze.

Posłuchaj teraz o innym wyjściu na plac zabaw.

-------------------------------------------------------------------------------------------------

Dwa dni później Alina i Ania miały wolne popołudnie. Alina czuła się dziś pełna sił i chciała zabrać Anię na plac zabaw. Postanowiła jednak najpierw wyjaśnić córce sytuację, która wydarzyła się ostatnim razem. Usiadła z nią na kanapie i powiedziała:

– Jak ostatnio byłyśmy na placu zabaw, to powiedziałam Ci, że więcej nie pójdziemy, pamiętasz? – dziewczynka kiwnęła głową. – Przepraszam Cię za to. Nie chciałam tak powiedzieć. Byłam wtedy zdenerwowana i powiedziałam coś, czego teraz żałuję. Bardzo lubię wychodzić z Tobą na plac zabaw. Czasami jak dorośli się zdenerwują, to mówią słowa, których wcale nie chcą powiedzieć.

– Czyli pójdziemy dziś na plac zabaw? – zapytała podekscytowana Ania.

– Pewnie, pójdziemy. Tylko nie chcę, żeby powtórzyło się to, co ostatnio. Idziemy teraz na godzinę, bo potem chcę wrócić i spokojnie przygotować się do pracy na jutro. Kiedy minie godzina, od razu wracamy i nic nie zmieniamy. Wszystko jasne?

– Tak! Chodźmy!

Zabawa na placu zabaw była świetna! Ania bawiła się z innymi dziećmi w jednorożce i złodziei, co wymagało ciągłego biegania i wywoływało salwy śmiechu. Kiedy zaczęła zbliżać się pora powrotu, Alinie przeszło przez myśl, że dzieci bawią się fantastycznie i może jednak mogłaby zostać trochę dłużej. Wzięła głęboki oddech i pomyślała o konsekwencjach. Może będzie potem spokojnie, a może – na co jest większa szansa – Ania będzie zmęczona, będzie się opierać, a Alina zacznie się denerwować z powodu późnego powrotu i czekających w domu obowiązków. Alina wiedziała, że dzieci potrzebują jasno określonych granic, aby czuć się bezpiecznie. Teraz była wyregulowana, miała jeszcze zapas cierpliwości i czasu, więc był to najlepszy moment na spokojne zakończenie zabawy. Znalazła córkę i powiedziała:

– Aniu, za 10 minut wychodzimy z placu zabaw.

– Proszę Mamusiu, proszę, daj mi 5 minut dłużej.

– Masz jeszcze całe 10 minut na zabawę. Dłużej nie możemy zostać. Biegnij się bawić.

Po pięciu minutach Alina przypomniała Ani, że zostało już tylko 5 minut, znów przyjaźnie, lecz stanowczo zaznaczając, że nie będzie dodatkowego czasu.

Kiedy nadszedł czas, podeszła do córki i powiedziała łagodnie i pewnie:

– Czas do domu. Chcesz zrobić jedną ostatnią rzecz, a ja w tym czasie zbiorę nasze rzeczy z ławki?

– Chcę się jeszcze huśtać.

– Ok, ostatnia minutka na huśtanie, a ja idę po rzeczy.

Alina zebrała sweterki i podeszła do córki, która huśtała się wysoko z koleżanką i bynajmniej nie wyglądało na to, by zamierzała się zatrzymać.

– Wszystko mam, Kochanie, zatrzymasz się sama, czy Ci pomóc? – zapytała Alina.

– Nie chcę się zatrzymywać. Chcę się jeszcze huśtać.

– Wiem Kochanie. – powiedziała Alina, chwytając jednocześnie za łańcuch i delikatnie zatrzymując huśtawkę. – Huśtanie się jest świetne. Na szczęście huśtawki będą tu, kiedy wrócimy następnym razem. Teraz czas do domu.

Kiedy huśtawka zatrzymała się, Ania rozpłakała się i nie chciała wstać z siodełka. Alina wzięła głęboki oddech, przypomniała sobie, że dzieci mają niedojrzały układ nerwowy i nie robią tego złośliwie. Uklęknęła przed córką i powiedziała spokojnie:

– Bardzo Ci się nie podoba, że już czas wracać. Chciałabyś dalej się huśtać.

– Tak! – zachlipała Ania.

– Rozumiem, że to trudne. Jestem tu z Tobą. – powiedziała Alina i podała Ani rękę, pomagając jej zejść z huśtawki. Co prawda z niechęcią i szlochaniem, ale jednak Ania zeszła i podreptała za rękę z mamą. Po kilku minutach szloch ustał i wrócił lepszy humor.

Alina z Anią spokojnie dotarły do domu, o odpowiedniej porze i bez naruszania relacji.

-------------------------------------------------------------------------------------------------

💛 Jak jeszcze mogę Ci pomóc? Sprawdź moje szkolenia, konsultacje lub książki: https://corobickiedydziecko.pl/sklep/

Co dalej?

Pobierz darmowy
rozdział książki "Twoje dziecko MOŻE bawić się SAMO"
Pobieram
Zapisz się 
do mojego newslettera
Zapisuję się
Sprawdź 
jak mogę Ci jeszcze pomóc.
Sprawdzam

Wypijemy razem kawę?

Wesprzyj symbolicznie moją misję, aby więcej dzieci mogło wzrastać otoczone szacunkiem i zaufaniem.
I aby rodzicom było lżej ;)
Dziękuję!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

menu linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram