W trzecim odcinku podcastu usłyszysz jedną historię o tym, jak bardzo trudno bywa na urlopie z dziećmi, a drugą o tym, jak przeżyć rodzinne wakacje bez frustracji.
Jeśli Twoje wyjazdy z dzieckiem bywają wyzwaniem – ten podcast jest dla Ciebie. Dostaniesz sporo wskazówek, jak zmniejszyć dyskomfort dzieci i sprawić, by rodzinne wakacje były przyjemniejsze, spokojniejsze i mniej męczące.
Transkrypcja odcinka:
Tragedia. Masakra. Po co nam to było.
Te myśli kotłowały po głowie Wioli jak szalone, kiedy pchała wózek z dzieckiem, obładowany plażowym ekwipunkiem. Byli na rodzinnych wakacjach w Hiszpanii i wracali właśnie do hotelu. To był ich drugi dzień. Wszyscy czekali na ten wyjazd z wielką radością — to był pierwszy zagraniczny wypad z dziećmi. Trzyletnia Lena i sześcioletni Lucek też nie mogli się doczekać. A teraz? Jakby wstąpił w nich mały diabeł. Odkąd tylko wylądowali, dzieci marudzą, jęczą, płaczą o byle drobiazg, odmawiają chodzenia o własnych siłach, ciągle się kłócą.
Wracali z plaży w pośpiechu. Ten dzień to był istny koszmar. Rano Wiola chciała się wyspać, ale dzieci obudziły ją już przed siódmą; nie mogły znaleźć sobie miejsca w ciasnym hotelowym pokoju, bez ulubionych zabawek. Po śniadaniu, jeszcze przed największym upałem, rodzice chcieli przespacerować się po molo. Dzieciom się nie podobało, powłóczyły nogami i narzekały, że molo jest długie i nudne. Zawiedzeni rodzice odpuścili swoje plany, zawrócili w połowie deptaku i skierowali się na plażę.
Wysokie fale tego dnia zmuszały Wiolę i jej męża do wzmożonej czujności, gdy dzieci przewracały się w wodzie. Zmęczeni nieustannym ostrzeganiem Lucka, by nie wchodził zbyt głęboko, w końcu nakłonili oboje do zabawy foremkami i piaskiem. Pomysł wydawał się świetny — Wiola usiadła, otworzyła książkę, którą koniecznie chciała skończyć na urlopie i… przeczytała jeden akapit… Nagle Lena zburzyła Luckowi jego zamek z piasku, za co momentalnie dostała w głowę łopatką. Płacz obojga dzieci niósł się głośno jak plaża długa i szeroka. Wiola uświadomiła sobie wtedy, że dzieci niewiele zjadły na śniadanie i że zrobiło się już zbyt gorąco. W akompaniamencie płaczu opuścili pospiesznie zatłoczoną plażę.
Wózek był ciężki, zwisały z niego dwa nadmuchane koła do pływania. Oczywiście dzieci odmówiły pomocy w niesieniu czegokolwiek. Jak wczoraj. Totalne zero współpracy. Żar lał się z nieba. Nastała już przecież najgorętsza pora dnia. Wiola obróciła się, by zerknąć na męża, ale ten został daleko, pertraktując nerwowo z niezadowolonym Luckiem. Mały albo nie chciał iść na nogach albo przypomniał sobie o obiecanych lodach, które zapomnieli im kupić przy molo. W końcu mężczyzna wziął płaczącego syna na ręce i szybkim krokiem, z burzową miną zbliżał się w ich stronę.
Zmęczeni, spoceni i wkurzeni wpakowali się do pokoju. Pod prysznicem kolejna awantura, które dziecko jako pierwsze powinno być opłukane z piasku. Wiola, bezsilna i zmęczona upałem, nakrzyczała na dzieci, pospiesznie umyła i wypchnęła ich do pokoju, zrzucając na męża obowiązek nakarmienia ich, po czym zatrzasnęła się w łazience i rozpłakała się z bezradności. Czemu dzieci są takie niewdzięczne? Ona nigdy nie jeździła z rodzicami na wakacje, nawet w Polsce. Chciała dać swoim dzieciom to, czego sama nie miała. Piękne przeżycia i wspomnienia, a one się tak okropnie zachowują. Nie oczekiwała, że ona wypocznie jakoś rewelacyjnie, ale totalnie nie spodziewała się, że na wakacjach będzie milion razy bardziej zmęczona niż w domu.
Zatrzymajmy się tutaj.
Czy te dzieci są małymi niewdzięcznikami, które celowo uprzykrzają rodzicom urlop?
NIE!
To zupełnie zwyczajne dzieci, które nie mają trybu ‘urlop’ i nawet na wyjeździe zostają po prostu sobą, czyli emocjonalnymi istotami z niedojrzałym układem nerwowym, które żyją tu i teraz i są po prostu do bólu szczere. Nagle zmienia się całe otoczenie i dzieci mierzą się z nowym lokum, okolicą, nieznanym językiem, obcymi ludźmi, dziwnym jedzeniem, niekomfortową temperaturą, brakiem kolegów czy ukochanych zabawek. Dodatkowo często brakuje rutyny, które daje im poczucie bezpieczeństwa.
A dorośli nie dość, że często nie myślą o tym, że dzieciom może być trudno na wakacjach, to jeszcze przyjeżdżają z wybujałymi oczekiwaniami, jak to super będzie. Widzą przed oczami dzieci radośnie skaczące na falach, spokojne plażowanie, ciekawe zwiedzanie, wspólne spacery. Do tego mogą dojść dwie kolejne pułapki.
Pierwsza to zamienienie codziennej listy obowiązków na listę atrakcji i fajnych rzeczy do zrobienia. Bo przecież jest urlop, trzeba się nim nacieszyć, coś zwiedzić, nadrobić wspólny czas, zagrać w planszówki, na które wcześniej nie było czasu. Uffff. To często kolejna lista zadań.
Druga pułapka to ukryte pragnienie, by dać dzieciom wakacje i przeżycia, jakich my nie doświadczyliśmy w dzieciństwie oraz oczekiwanie na ich wdzięczność. To już prosta droga do zapełnienia swojej głowy myślami o małych niewdzięcznikach, którzy nic nie doceniają, a wręcz okropnie się odwdzięczają za tyle dobra, które im dajemy!
Jeśli rodzice już na wstępie mają takie wybujałe, zupełnie nierealne oczekiwania, to nie ma się co dziwić, że zderzenie wyobrażeń z rzeczywistością jest dla nich po prostu bardzo, bardzo brutalne.
Powtórzmy zatem: dzieci to emocjonalne istoty, żyją tu i teraz. Nie znają naszego dzieciństwa i naszych braków. Nie podoba im się tu i teraz. Jest im gorąco, są zmęczone i obwiniają za to osoby, które je tu zabrały. Nie warto brać tego personalnie do siebie i podsycać w głowie etykiety ‘niewdzięcznika’.
Dlatego, przede wszystkim, lepiej zejść z tych oczekiwań i odpuścić nasze listy zadań, które tworzymy nawet w trybie wakacyjnym, by nadrobić wspólne aktywności czy zaliczyć atrakcje. Warto bardziej być, a mniej robić.
Tamte oczekiwania warto raczej zmienić na akceptację, że dzieci pozostaną dziećmi, a na urlopie może być im nawet trudniej niż na co dzień. Może być burzliwie, mogą być niezadowolone i potrzebować więcej spokoju i wsparcia rodziców. I to świadczy wyłącznie o tym, że dziecko z jakiegoś powodu źle się czuje i przez to źle zachowuje. Nie świadczy to o niewdzięczności.
Aby zmniejszyć dyskomfort dziecka, warto przygotować go na wyjazd, pokazując mapę czy zdjęcia hotelu. Uważajmy jednak na to, by nie podsycać zbytnio ekscytacji i oczekiwań, która też wyczerpują umysł dziecka.
Dla maluchów dobrze jest zabrać z sobą ukochany kocyk/przytulankę – coś, co pachnie domem i bezpieczeństwem.
Warto nastawić się, że pierwsze 2-3 dni będą aklimatyzacją. Lepiej wrzucić wtedy wolny tryb i stosować plan minimum. Pamiętaj, że na przykład upał czy inna wilgotność powietrza może być potężnym stresorem, które dziecko musi powoli oswoić.
Dobrze jest obserwować dziecko, czy jest gotowe na więcej bodźców, wycieczkę, nową atrakcję. Przede wszystkim pamiętajmy: nie musimy odhaczyć wszystkich atrakcji z blogów. Wspólne zbieranie muszelek często ma większą wagę emocjonalną niż ekscytujący rejs statkiem, który swoją 'wspaniałością' może przepalić kabelki w mózgu dziecka.
Koniecznie dbaj o rutynę, na czas urlopu będzie ona pewnie inaczej wyglądać niż ta na co dzień w domu. Na przykład w gorących krajach znacznie lepiej sprawdzi się poranne wyjście na plażę, zrobienie sjesty po południu w chłodnym hotelu i ewentualny powrót na plażę wieczorem.
Takie rutynowe kotwice (stałe pory posiłków/snu/krótki wieczorny rytuał) działają jak pas bezpieczeństwa: im bardziej przewidywalne detale, tym łatwiej tolerować całą resztę zmian.
Może przypominanie o pilnowanie posiłków wydaje się banałem, ale niech pierwszy rzuci kamieniem, kto w ferworze plażowania, wędrowania lub zwiedzania, nie przegapił pory jedzenia. My, dorośli, jakoś wytrzymamy (choć i tak bywamy zgryźliwi), ale dzieci... Głodne dzieci to gotowy przepis na wakacyjną awanturkę.
Warto oczywiście być też elastycznym i zawsze pod ręką przydadzą się woda i przekąski, żeby uniknąć „awarii systemu”. Świetnie, jeśli uda się zabrać z Polski kilka przysmaków, które dzieci znają i lubią, żeby mieć taki pewnik. Moim pewnikiem są takie batoniki owocowe z półek dla niemowlaków. Małe, poręczne i co najważniejsze – zawsze akceptowane przez dzieci.
A gdy wybuchnie trudna emocja, zaakceptuj to, co czuje dziecko, jego emocje i trudności. Powiedz: „Widzę, że jest Ci trudno z tym skwarem”. Zaoferuj swoją obecność, przytulenie, pomoc w ogarnięciu zmęczeniu, pragnienia czy głodu. Płacz czy jęczenie to sposób rozładowania napięcia i komunikat, a nie atak na Ciebie. Jego układ nerwowy tak reaguje na nowe bodźce. Nie wchodź też na drogę etykietowania dzieci. Zamiast myśleć „nic nie doceniają”, spróbuj powtarzać sobie „ich układ nerwowy jeszcze się adaptuje; moja cierpliwość to kotwica”. Im więcej będzie spokoju i cierpliwości w Tobie, tym szybciej dziecko się wyreguluje.
Niestety nie dasz swojemu dziecku tej cierpliwości, jeśli nie zadbasz o siebie i swoją energię. Pamiętaj: Z pustego i Salomon nie naleje. Towarzyszenie małym dzieciom w wyjazdach jest trudne. Kłaniam się nisko przed każdym rodzicem, który zabiera małe dzieci w podróż, bo wiem doskonale sama, że często nie wygląda to tak idealnie jak na podróżniczych blogach... Jest miło, rodzinnie, ale właśnie – często rodzice czują się bardziej zmęczeni.
Dlatego rodzice powinni łapać momenty, w których mogą odpocząć. Zaplanować zmiany w opiece z partnerem, nie zarywać nocy, nie planować zbyt wielu atrakcji i generalnie nie wymagać od siebie zbyt wiele.
Kiedy zwolnisz tempo, dasz przestrzeń na burzę emocji dzieci i zaufasz ich własnemu rytmowi adaptacji, urlop nie musi być koszmarem – może pięknie wzmacniać relację.
Posłuchaj teraz o trzecim dniu wakacji.
Wczoraj rozmawiali z mężem i postanowili odpuścić i odpocząć, na ile to możliwe. Mają małe dzieci, którym doskwiera upał, tęsknota za domem i nieznane jedzenie. Nie będą przeciążać ani dzieci ani siebie.
Rano Wiola wstała bardzo wcześniej i poszła sama na spokojny spacer po molo. Doszła do końca deptaka, nacieszyła się widokiem tak długo, jak tego potrzebowała, i bez pośpiechu wróciła w dobrym nastroju do hotelu. Mąż i dzieci byli już po śniadaniu.
- Idziemy dzisiaj na plażę czy zostajemy cały dzień w hotelu? – zapytała Wiola.
- Na plażę! – krzyknęły dzieci
- Dobrze. Tylko nie będziemy brać zbyt wielu rzeczy. Lucek, jeśli chcesz wziąć koło i dużą łopatkę, to Ty je niesiesz.
Zapakowali rzeczy, posmarowali się słodko pachnącym kremem i wyszli na plażę. Dzieci zaczęły od zabawy w piasku, więc Wiola przejęła nadzór nad obojgiem dzieci, podczas gdy jej mąż czytał sobie książkę. Potem weszli wszyscy do wody, popływali i po wyjściu na brzeg spostrzegli, że są już 2 godziny na słońcu. Dzieci nie wyglądały na zmęczone i było nadal bardzo przyjemnie, ale Wiola z mężem nie ryzykowali. Postawili rutynę na pierwszym miejscu: czas na obiad i odpoczynek w klimatyzowanym hotelu.
To była świetna decyzja. Do hotelu udało im się dotrzeć spokojnie, ale przy wejściu do pokoju nastąpił nagły tajfun emocji. Znacie to pewnie ten klasyczny przypadek: Lenka chciała być pierwsza przy drzwiach, ale Lucek ją wyprzedził i jako pierwszy dotknął klamki! Wściekły ryk trzyletniej istotki przetoczył się przez hotelowy korytarz i wzmocnił się po chwili rykiem sześciolatka, który został podrapany przez siostrę. Szamotając się z kluczem, wózkiem, rzeczami i walczącymi dziećmi, wtoczyli się wszyscy do pokoju.
Wiola wzięła głęboki oddech i zaczęła powtarzać w głowie mantrę „Oni się źle czują. Nie robią tego specjalnie. Potrzebują pomocy.” Mąż wziął Lucka do łazienki, żeby opłukać go z piasku, a Wiola usiadła przy zwiniętej w kłębek, płaczącej Lence.
- Bardzo chciałaś być pierwsza. To było dla Ciebie takie ważne. – powiedziała delikatnie i odczekała chwilę. Potem kontynuowała. – Czy mogę Cię przytulić?
Dziewczynka wskoczyła jej na kolana. Przytulona płakała jeszcze chwilę. Po wyregulowaniu mama nawiązała do wcześniejszej sytuacji.
- Nie chcę, żebyś drapała Lucka, wiesz o tym? – dziewczynka kiwnęła głową, a mama kontynuowała – Chyba oboje nie czuliście się zbyt dobrze. Na plaży i w trakcie powrotu było gorąco. Zaraz weźmiemy prysznic i się ochłodzimy, oraz coś zjemy.
Wiola usłyszała, że z Luckiem też sytuacja opanowana. Po prysznicu i obiedzie, dzieci wróciły do równowagi i zaczęły samodzielną zabawę kilkoma ukochanymi zabawkami przywiezionymi z Polski. Wiola mogła spokojnie się zdrzemnąć, a jej mąż czytał książkę.
Potem pójdą znowu na plażę. Albo nie pójdą. Zobaczą, jak się wszyscy będą czuć. Bo chcą na urlopie wzmacniać relacje i ładować baterie, a nie biegać za odhaczaniem listy atrakcji.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
💛 Jak jeszcze mogę Ci pomóc? Sprawdź moje szkolenia, konsultacje lub książki: https://corobickiedydziecko.pl/sklep/