Często w okresie świątecznym pojawia się pytanie: co mówić dzieciom o Mikołaju? Postać starszego pana w czerwonym kubraku, który na saniach z reniferami dostarcza prezenty dzieciom na całym świecie, jest nieodłącznym elementem świątecznej atmosfery. Ale co właściwie dzieje się, kiedy rodzice, z pełnym zaangażowaniem, opowiadają dzieciom historie o magicznym Mikołaju?
Czy to niewinna gra i podsycanie wyobraźni, czy może raczej świadome wprowadzanie w błąd i – biorąc to dosłownie – kłamstwo? Temat jest delikatny, bo oscyluje między dwiema ważnymi kwestiami: piękną, dziecięcą magią grudniowego czasu, a potrzebą zachowania szczerości. Podpowiem, jak znaleźć w tym balans i jak rozmawiać z dzieckiem.
Naturalne jest, że małe dzieci chcą wierzyć w niezwykłe stworzenia i magię. Ich wyobraźnia jest niezwykle rozwinięta i często zaciera się im granica między tym, co realne i nierealne. Maluchy często mają wymyślonych przyjaciół i z zapalczywością opowiadają rodzicom nieraz niestworzone historie. Dlatego 3–4-letnie dzieci najczęściej wierzą też szczerze w Mikołaja, często nie zadając w ogóle pytań i przyjmując to za pewnik. Po prostu wchodzą w magiczną atmosferę i czerpią z tego radość.
W podejściu inspirowanym nurtem RIE czy innymi modelami uważnego, świadomego rodzicielstwa, chodzi o autentyczność, empatię oraz szacunek do wewnętrznego świata dziecka. Nie narzucamy ani magii, ani jej braku – staramy się raczej towarzyszyć dziecku w jego doświadczeniu.
Moje dzieci także wierzyły w Mikołaja do wieku 5-6 lat, bo w takiej żyjemy kulturze. Skoro jego symbolika przewija się przez książeczki, bajki, zabawki i ozdoby, a w grudniu do przedszkoli przychodzi przebrany Mikołaj, to trudno się od tego odizolować. I w tym okresie niezachwianej wiary, zamiast rozmyślać, co mówić dzieciom o Mikołaju, lepiej skupić się na słuchaniu, co one opowiadają o nim, o reniferach i saniach, o prezentach i radości otrzymywania.
Nie musimy niczego prostować ani narzucać. Nie zachęcam do usilnego negowania i przekonywania malucha, że Mikołaja nie ma. To tak jakbym chciała przekonać dziecko, że jego wymyślony przyjaciel wcale nie istnieje. To rzeczywiście byłoby brutalne...
Warto jednak pozwolić, by ta „wiara” płynęła z dziecka, ale nie z naszych słów. Dlatego ja od początku nie podsycałam też tego sztucznie. Mówiłam o prezentach „na mikołajki”, a nie „od Mikołaja”, nie zapraszałam do domu przebierańców, nie robiłam wielkiego ‘halo’ wokół wizyt Mikołaja w przedszkolu. Kiedy czytaliśmy bajki świąteczne, przebąkiwałam, że Mikołaj to taka tradycja i zabawa oraz że w różnych krajach wierzy się w inny sposób. Czytaliśmy też szybko książeczkę o prawdziwym świętym Mikołaju z Miry, w której były zawarte słowa, że na jego pamiątkę, w okresie świątecznym obdarowujemy się prezentami.
Prawdziwe pytania zaczęły się u nas pojawiać dopiero w wieku około 5-6 lat. „Mamo, czy Mikołaj istnieje naprawdę?" Odpowiadając, każdy rodzic wybiera własną drogę pójścia w stronę szczerości lub utrzymywania dalej sztucznie tej dziecięcej fantazji. Dzieci kończą już w tym wieku etap bezgranicznego przekonania o istnieniu magii, więc jeśli nadal wierzą w Mikołaja, to tę wiarę budują na swoim zaufaniu w słowa dorosłych.
Ja bardzo szybko wiedziałam, że nie chcę udawać. Dla mnie szczerość jest częścią składową szacunku wobec drugiego człowieka. Nawet kiedy dzieci pytają mnie o trudne tematy, jak wojna czy śmierć, mówię prawdę — choć oczywiście z delikatnością dopasowaną do wieku dziecka. Nie wyobrażam sobie też świadomie wprowadzać ich w błąd, nawet w imię pięknej, świątecznej tradycji. Sama jako dziecko długo wierzyłam w Mikołaja i dowiedziałam się bardzo niespodziewanie w wieku 9 lat od koleżanki. I pamiętam bardzo dokładnie, jak zareagowałam. Obróciłam wtedy trudne emocje przeciwko sobie – poczułam się głupia i naiwna. Nie chciałam, żeby w ten sposób dowiedziały się moje dzieci i zwróciły swoje rozczarowanie przeciwko mnie lub sobie.
I tutaj wiem, że niektórych uwierają słowa, których używam: ‘kłamstwo’ czy ‘wprowadzanie w błąd’. Ktoś porównał to kiedyś do wiary w Boga, że to się też w dzieciach sztucznie pielęgnuje. Otóż ja uważam tak:
Kiedy dzieci zaczynały pytać o pochodzenie prezentów, starałam się najpierw wybadać ich emocjonalną gotowość oraz otworzyć im przestrzeń do samodzielnego odkrycia prawdy:
I zostawiałam to na jakiś czas, a dopiero gdy pytanie się powtarzały i dzieci chciały koniecznie usłyszeć to z moich ust, przekazywałam prawdę.
Jedno z dzieci już na tym etapie domyśliło się samo, że magicznego Mikołaja nie ma i przyjęło ze spokojem i wydaje mi się też z ‘dumą’, że to wydedukowało i już wie. Drugie w wieku 5,5 lat totalnie mi nie uwierzyło, że Mikołaj nie istnieje i jeszcze przez rok wierzyło. To też jest piękne! W tym procesie nie chodzi o pośpiech, lecz o szacunek wobec indywidualnego tempa dziecka.
Ja też od zawsze przy prezentach powtarzałam:
I teraz w perspektywie kilku lat mogę powiedzieć, że dzięki takiej komunikacji z naszej strony, dzieci stopniowo same rozpracowywały tę zagadkę, więc czuły z tego powodu zadowolenie. To pomogło im bardzo łagodnie, bez wielkich emocji i rozczarowania, przejść spokojnie do akceptacji tego, że Mikołaja nie ma.
Co dokładnie mówić dzieciom o Mikołaju, kiedy już zadają konkretne pytania? Na przykład to:
Spotykam się często z dużą krytyką mojego podejścia, co mówić dzieciom o Mikołaju i wydaje mi się, że wynika ona ze strachu, że moje dzieci zniszczą magię innym dzieciom. Uspokajam, że szanuję też poglądy innych i inwestuję dużo czasu i energii na rozmowy o tym z moimi latoroślami. Uwrażliwiam je na to, że ich koledzy mogą dalej wierzyć i żeby nikogo na siłę nie przekonywali i tej wiary nie niszczyli. Moje najstarsze dziecko wie, odkąd miało 5-6 lat i nie uświadomiło ani swojego młodszego rodzeństwa, ani rówieśników, którzy chcieli wierzyć dalej.
Można powiedzieć coś takiego:
A kiedy jesteś świadkiem konfliktu o Mikołaja, to użyj komentarza sportowego i tylko to opisz, żeby ich wesprzeć:
Na pewno moje podejście do kwestii Mikołaja jest też warunkowane tym, że bardzo nie podoba mi się to, co dzisiejszy świat zrobił z tym pięknym symbolem. Silna i dobra relacja rodzic-dziecko powinna być oparta na zaufaniu, a nie na warunkowaniu, lęku czy manipulacji. Mówiąc „Zachowuj się, bo Mikołaj patrzy”, wzmacniamy przekonanie, że dziecko jest dobre tylko, gdy spełnia określone oczekiwania. A jest tysiące innych lepszych sposobów na budowanie współpracy z dzieckiem.
Święta mają być czasem radości, bliskości i bezwarunkowej miłości. Przecież historia Bożego Narodzenia to nie opowieść o zasługach ludzkości, ale o darze, który został nam dany i to nie dlatego, że byliśmy idealnie ‘grzeczni’.
Jeśli ktoś straszy Twoje dziecko Mikołajem, sprawdź tutaj, jak możesz reagować.
Każda rodzina ma swoją drogę i tradycje. To, co sprawdza się u mnie, nie musi być najlepszym rozwiązaniem dla innych. Ale jeśli czujesz, że szczerość wobec dzieci jest dla ciebie ważna, pamiętaj, że można mówić prawdę w sposób pełen ciepła i miłości. Święta nie stracą na magii, bo ta magia nie polega wyłącznie na tajemniczej postaci Mikołaja, lecz na bliskości, radości wspólnego pieczenia pierników, dekorowania choinki, śpiewania kolęd, robienia kartek świątecznych. Chodzi o poczucie bycia kochanym, widzianym i obdarowywanym z serca. Ta magia pozostaje, nawet gdy dziecko dowie się, że prezenty kupują rodzice, bo liczy się akt dawania, a nie iluzja. Podobnie jak w relacji, w której nie chodzi o perfekcję, ale o autentyczność i szacunek.
A jakie są Twoje doświadczenia z opowieściami o Mikołaju? Podziel się w komentarzach!
A może chcesz też dowiedzieć się, co robić, kiedy dziecko jest niezadowolone z prezentu? KLIK.