0
0,00  0 elementów

Brak produktów w koszyku.

Logo Co robić kiedy dziecko...

Dziecko bije rodzica. Jak reagować krok po kroku

Dziecko bije rodzica w złości. Co robić bez kar i bez krzyku. Krok po kroku pokażę, jak postawić granicę i pomóc dziecku się uspokoić.

W odcinku wyjaśnię, czy bicie w wieku 4–6 lat bywa rozwojowe i z czego wynika oraz  dlaczego kary nie działają i co robić zamiast tego, by zatrzymać bicie. Podam krótkie komunikaty, które działają i proste sposoby na zmniejszenie liczby incydentów.

⏱️ SPIS TREŚCI

00:00 | Wstęp

00:25 | Historia #1 – „4,5 letni Kostek uderza mamę, a ona traci cierpliwość”

02:34 | Prosta teoria: dlaczego dzieci to robią i jak reagować

16:06 | Historia #2 – „Nie pozwalam na bicie. Przytrzymam ci rączki.”

➡️ KARY – DLACZEGO NIE WARTO…

https://corobickiedydziecko.pl/jakie-kary-dla-dzieci/

➡️ KARY – CO ZAMIAST

https://corobickiedydziecko.pl/wychowanie-bez-kar/

Transkrypcja odcinka:

Kiedy dziecko bije rodzica. Historia Kasi i Kostka.

W kuchni pachniało potrawką z kurczaka i papryki. Woda z ryżem bulgotała leniwie, a timer na kuchence pokazywał, że zostały dwie minuty gotowania. Kasia uwijała się szybko z rozkładaniem talerzy, bo podejrzewała, że trochę za długo przeciągnęła czas zabawy i jej 4,5-letni syn Kostek może już być głodny. O wilku mowa. Kostek wsunął się do kuchni. Zbliżył się do szafki ze słodyczami i powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu:

– Ja chcę żelka!

– Teraz nie. –  Kasia zamknęła mu przed nosem szafkę – Za 5 minut będzie… – Plask. Kasia nie zdążyła dokończyć zdania. Kostek uderzył ją mocno w rękę. Początkowe zaskoczenie Kasi zaczęła zastępować złość podkręcana głośnymi myślami „Jak on śmiał!”

– Ała! – zaakcentowała Kasia – To bardzo bolało. Kostek, nie wolno tak robić! Bardzo brzydko! Co ja ci tyle razy tłumaczyłam, nie można uderzać mamy!

– Ale ja chcę żelka! Teraz! – syn nie sprawiał wrażenia, jakby komunikaty do niego docierały. Coraz bardziej się denerwował. Z zaciętym wyrazem twarzy zaczął ją uderzać obiema rączkami. Kasia straciła całkowicie cierpliwość i jej ostry krzyk zlał się z pikaniem timera, który oznajmił, że ryż jest gotowy. Chwyciła płaczącego Kostka i zaniosła go do pokoju, wypominając po drodze surowo, jak bardzo jest niedobry i że dostaje karę za takie zachowanie.

Kostek został w pokoju, wyjąc i płacząc, a Kasia stała pod drzwiami, ciężko dysząc. Odruchowo pogłaskała się po brzuchu, w którym od kilku tygodni biło nowe serduszko. Chaotyczne myśli przebiegały jej przez głowę. Co z jej synem jest nie tak i skąd bierze się ta agresja? Już jest taki duży, a to ostatnio nabrało na sile. Przecież w kółko mu powtarzają, że tak nie wolno. Próbują kar, stawiania do kąta, zabierania czasu przed ekranem. I nie działają żadne tłumaczenia ani kary. 

I to w ogóle nie do pomyślenia, że dziecko uderza rodzica. Jakby ona jako dziecko uderzyła ojca, to by dopiero popamiętała…

Dlaczego dziecko bije rodzica

Po pierwsze i najważniejsze. Gryzienie, bicie, kopanie, uderzanie rodzica pod wpływem silnych emocjach jest w tym wieku ciągle czymś rozwojowym i normalnym.

Owszem, to nie jest zachowanie, które witamy z otwartymi rękami ani pozwalamy na robienie nam krzywdy. Tu oczywiście trzeba postawić jasne granice. Jednak dobrze jest przyjąć do wiadomości, że w wieku 4-5 lat, a nawet sporadycznie w wieku 6 lat, to się nadal może zdarzać w sytuacjach, kiedy dziecko przytłaczają silne emocje. I to w zdecydowanej większości przypadków nie oznacza, że z dzieckiem jest coś nie tak czy że nas nie szanuje. To wynika z neurobiologii i braku umiejętności samoregulacji u małych dzieci.

Nieprzypadkowo bohaterem dzisiejszej historii jest również chłopiec. Absolutnie nie jest tak, że dziewczynki nie uderzają nigdy rodziców. To może dotyczyć także ich, jednak bazując na moim doświadczeniu i konsultacjach z rodzicami mogę powiedzieć, że chłopcy częściej mają tendencję do tego, by właśnie poprzez ruch i agresję wyrzucać napięcie i złość ze swojego ciała. I to także kwestia neurobiologii.

Jak zwykle zaczynam od takich podstaw, bo odpowiednie nastawienie i praca z przekonaniami w swojej głowie jest ogromnie ważna w tym, by szybciej uporać się z tym wyzwaniem. Wokół sytuacji, w której dziecko bije rodzica, powstaje dużo napięcia, które dodatkowo wzmacnia problem. My – współcześni rodzice – byliśmy raczej wychowywani bardziej surowo niż nasze dzieci. Kiedyś to było nie do pomyślenia, by maluch zamachnął się na opiekuna. Dlatego mamy jeszcze sporo zrozumienia dla 2-3 latka, ale już w przypadku agresywnego 4-5 latka winduje nam szybko ciśnienie, napędzane głosem w głowie „Jak on śmie mnie – rodzica – uderzyć!”. Dodatkowo, jestem przekonana, że wielu rodziców nie dzieli się tą informacją z innymi rodzicami, że dziecko go uderzyło w złości, bo to po prostu dla niektórych bardzo wstydliwy temat. Dlatego, zupełnie niesłusznie, niejedna mama czy niejeden tata myślą, że to tylko z ich latoroślą jest jakiś problem.

Warto spojrzeć na takie dziecko nie jak na niebezpiecznego agresora, tylko jak na małego, przytłoczonego emocjami człowieka, który potrzebuje zatrzymania i wsparcia. Dzieci zachowują się źle, kiedy czują się źle. Kiedy są głodne, niewyspane, rozregulowane, chore, przebodźcowane, smutne lub zdenerwowane. Kiedy z jakiegoś powodu ich przeciążony umysł wszedł w tryb walki lub ucieczki, czyli kontrolę przejął tzw. gadzi mózg. Bardzo fajnie tłumaczy to profesor psychologii Stuart Shanker w swojej książce „Self-Reg”, którą szczerze polecam każdemu rodzicowi, który chce lepiej zrozumieć swoje dziecko.

W naszej opowieści znamy dwie przyczyny tego, dlaczego Kostek się źle czuł. Pierwsza to głód, na który wiele małych dzieci jest wyjątkowo wrażliwych. Drugi to oczywiście ciąża mamy, o której może jeszcze nawet Kostek nie wie, skoro to początek. Ale jestem przekonana, że on to wyczuwa w powietrzu i cichych rozmowach dorosłych. Dzieci mają w sobie czułe antenki i doskonale odbierają z otoczenia sygnały zmian. Początek ciąży to też czas, kiedy mama może być bardziej senna, rozdrażniona i mieć mniej czasu dla starszaka. To wszystko ma już realnie wpływ na niego.

A do tych przyczyn mogą dojść różne mniejsze zdarzenia w trakcie dnia, o których często nie wiemy, bo dzieci nie mówią nam o wszystkim. Na przykład Kostek musiał wziąć udział w zajęciach rytmicznych w przedszkolu, których nie lubi. Albo pani zrujnowała mu obiad, bo polała jego ulubiony makaron sosem, którego Kostek nie cierpi. Albo bardzo nastawił się na wizytę babci popołudniu, która się rozchorowała i ją odwołała. Kiedy to się skumuluje, mamy czasami mieszankę wybuchową, która u niektórych dzieci może prowadzić do tego, że nie zdołają się powstrzymać i uderzą w złości opiekuna.

Dlaczego nie polecam kar

Idąc dalej, z tych wszystkich powodów odradzam kary. Stanie w kącie czy izolacja w pokoju, grożenie utratą przywileju, np. bajki, czy jakakolwiek inna kara sprawia, że dziecko czuje się jeszcze gorzej. Dlatego paradoksalnie kara może doprowadzić do tego, że dziecko zacznie też zachowywać się jeszcze gorzej. A jeśli kara pomoże, to tylko dlatego, że maluch się przestraszy, a nie dlatego, że coś zrozumie. Kary nie uczą niczego, bo dziecko nie jest w trybie nauki, kiedy zalewają go emocje wzmocnione złością z powodu izolacji czy zabrania mu czegoś. Poza tym kary mają dużo więcej negatywnych konsekwencji dla dobrostanu dzieci, nie warto ich stosować. W opisie zamieszczam dwa linki do krótkich artykułów na moim blogu w tym temacie, a w dalszej części podpowiem, jak postawić granicę bez kar.

Typowa reakcja, kiedy dziecko bije rodzica

Przyjrzyjmy się teraz krótko komunikatowi, który mama skierowała do Kostka. Powiedziała tak: „Ała! To bardzo bolało. Kostek, nie wolno tak robić! Bardzo brzydko! Co ja Ci tyle razy tłumaczyłam, nie można uderzać mamy!”

Po pierwsze, dziecko doskonale wie, że to boli, więc powtarzanie tego zdania nie da mu nowej informacji ani nie pokazuje jasnej granicy. Poza tym, pobudzony maluch jest w trybie stresu, nie myśli logicznie, więc odwołanie się do empatii nic nie da. Dodatkowo mama może dodać mocy temu zachowaniu poprzez mocne podkreślenie, że ją to bolało. To nadaje dramatyzmu i przenosi uwagę na nas zamiast na zachowanie, a także daje dziecku niepokojący sygnał, że ma taką siłę, by sprawić ból dorosłemu opiekunowi. Niektóre maluchy mogą chcieć sprawdzać ten efekt i powtarzać to zachowanie.

Generalnie mama daje tutaj dużo zbędnych informacji oraz niepotrzebnie krytykuje. Dziecko wie, że bolało, że nie wolno tak robić i że to brzydko. Pamięta też pewnie, że mama mu to wiele razy tłumaczyła. Ono działa z miejsca dyskomfortu, w którym nie potrafi sobie poradzić ze swoją reakcją. Krytyka „brzydkiego zachowania” może wzmagać jego uczucie dyskomfortu i eskalować konflikt. To nie są dla niego nowe informacje, a nawet gdyby były, to dziecko w takim stanie nie potrafi nas usłyszeć, bo kontrolę przejął tzw. gadzi mózg i dziecko nie ma dostępu do kory nowej odpowiedzialnej za myślenie i logiczne argumenty. Lepiej mówić mniej, krótko i działać stanowczo i pewnie.

Długie tłumaczenia tylko wyolbrzymiają problem plus sprawiają, że my bardziej się denerwujemy: przecież tłumaczymy, tłumaczymy i nie ma efektów. Dłuższą rozmowę lepiej odbyć później, gdy obie strony się uspokoją. Choć nie jest ona konieczna, bo krótkie i pewne postawienie granicy w trakcie danej sytuacji jest najważniejszym sygnałem dla dziecka.

Warto też używać języka osobistego (polecanego przez Jespera Juula), czyli zamiast „nie można uderzać mamy” lepiej mówić o sobie w pierwszej osobie, na przykład: „nie chcę, żebyś mnie uderzał / nie pozwolę Ci mnie uderzyć”. Mówisz wtedy z pozycji „ja”, bierzesz odpowiedzialność, stawiasz jasną granicę i nie budujesz dystansu. Mówienie o sobie w trzeciej osobie działa bardziej „z góry” i łatwo robi się z tego nawyk komend.

Jak postawić granicę biciu

Teraz kilka wskazówek RIE dotyczących postawienia granicy na gorąco. Historia na końcu tego odcinka też to zobrazuje.

Chcemy postawić dziecku granicę z szacunkiem, spokojem i pewnością tak, by dziecko nie miało potrzeby jej testować.

Pewność i stanowczość nie oznacza surowości, krytyki ani oceniania. Dążymy do tego, by pokazać dziecku, że stawiam granicę, BO JESTEM PO JEGO STRONIE I DBAM O JEGO DOBRO, a nie że jestem przeciwko niemu. To jest spora różnica względem kar. Dzieci bardzo często odbierają karę jako sygnał, że rodzic robi coś przeciwko nim.  

Takie postawienie granicy powinno się opierać na krótkim komunikacie i fizycznym zatrzymaniu dziecka. Po to jesteśmy więksi i silniejsi, żeby to zrobić. Idealnie jest zablokować uderzenie czy kopnięcie, zanim na nas trafi. Pomaga w tym uważna obserwacja dziecka. Jeśli maluch ma tendencję do agresji w silnych emocjach i widzimy, że jego napięcie rośnie, jest głodne lub czymś rozczarowane, to można się tego spodziewać i przygotować się na zablokowanie uderzenia.

Ta fizyczna granica poprzez przytrzymanie rączki czy nóżki jest potrzebna dziecku do wzmocnienia efektu. To powinno być pewne przytrzymanie, ale tylko na tyle mocne, na ile to konieczne. Absolutnie nie chodzi o bolesne ściśnięcie ręki, „żeby sobie zapamiętało”. Pamiętajmy: chcemy pokazać, że jesteśmy po jego stronie.

Komunikat słowny powinien być krótki, pewny i jasny. Jednocześnie warto pozwalać na emocje dziecka i akceptować to, co czuje, bez krytykowania. Na przykład można powiedzieć:

  • Nie pozwolę ci mnie kopać. Odsunę się trochę / przytrzymam twoje nóżki.   
  • Nie pozwolę ci mnie uderzyć. Złapię twoje ręce, by to przerwać.
  • Widzę, że jest ci trudno teraz. Przytrzymam cię, żebyś nie kopnął mnie.
  • Nie pozwolę ci mnie bić. Zatrzymam twoje ręce.
  • Nie zgadzam się na bicie. Jestem tu, aby pomóc i cię zatrzymać.
  • Widzę, że jesteś zdenerwowany. Nie podoba ci się, że nie możemy teraz wyjść na podwórko. Nie pozwolę ci mnie kopać.

I to może trochę potrwać, zanim dziecko się uspokoi. Trzymamy je lub odsuwamy się na bezpieczną odległość, jeśli nadal chce nas uderzyć. Można powtórzyć krótki komunikat, można też nic nie mówić.

W podejściu RIE bardzo odradzamy zostawianie malucha samego, bo on potrzebuje obecności i wsparcia rodzica. Te silne emocje są dla niego często przerażające. Jeśli opiekun może, to dobrze, gdy jest blisko albo gdy wraca co chwila do dziecka sprawdzić, co tam u niego.

Tu zaznaczę jeszcze raz, że złość jest energią, która potrzebuje znaleźć ujście. To jest mądrość ciała, żeby nie zatrzymywać tego napięcia w sobie. Atak złości to zdrowy mechanizm i warto na to pozwolić, stawiając granicę uderzaniu nas. Ruch ciała pomaga spalić adrenalinę, więc można podsunąć dziecku coś innego do uderzenia czy kopnięcia, piłkę do ściśnięcia lub zaproponować pchanie ściany.

I teraz ostatnia kwestia, ale nie mniej ważna. Potrzeba dużo wewnętrznego spokoju, aby w ten sposób postawić tak granicę i pomóc dziecku. Jednym z moich ulubionych cytatów na drodze rodzicielstwa jest zdanie „OGNIA OGNIEM NIE UGASISZ”. Nie zawsze się to uda, ale każda sytuacja, w której będziesz spokojnym i pewnym siebie liderem, który jest ostoją bezpieczeństwa, gdy dziecko zalewają silne emocje, będzie na wagę złota. Nasze nadmierne emocje, długie kazania czy zawstydzanie dziecka tylko wyolbrzymiają problem i dokładają temu zachowaniu dodatkowej, zbędnej uwagi. Im więcej naszego opanowania i spokojnego, pewnego postawienia granic, tym szybciej te zachowania się wyciszą.

Dobra motywacją do zachowania spokoju jest chłodna logika. To nam się naprawdę opłaca. Ze względu na lustrzane neurony, emocje są zaraźliwe. My możemy ulec energii złości płynącej od dziecka. I na szczęście możemy też „zarazić” dziecko swoim autentycznym, silnym spokojem. I to jest dobry cel, prawda?

Jak zapobiegać takim napadom złości

Na koniec zaproponuję jeszcze kilka wskazówek, które mogą pomóc zmniejszyć liczbę takich incydentów.

Po pierwsze dzieci potrzebują bardzo dużo ruchu. Ten ruch pomaga im wyrzucić z siebie napięcie zbierające się w trakcie dnia. W przedszkolach dzieci często mają go za mało, bo sale są niewielkie i nie wolno na przykład biegać. A maluchy potrzebują biegania, skakania, zabawy w siłowanie z rodzicami. Warto rozważyć dodatkowe zajęcia sportowe, szczególnie w miesiącach zimowych, kiedy spędza się mniej czasu na dworze.

W tym wieku można już powoli wprowadzać dzieci w temat emocji i sposobów na samoregulację. Warto jest omówić z dzieckiem, jakie sposoby wyrażania złości są w porządku, a jakie nie. Można zaproponować, by następnym razem spróbowało kopania poduszki, tupania, skakania, krzyczenia w poduszkę czy uważnego oddychania. Tylko trzeba pamiętać, że najlepiej uczyć się tego „na zimno”, czyli kiedy dziecko jest spokojne, a nie „na gorąco” w momencie wybuchu emocjonalnego. Tak, żeby mieć to wyćwiczone. Dobrze też sięgać po te strategie wtedy, gdy widzimy, że napięcie rośnie, a nie w samym środku „tajfunu”. Kiedy dziecko jest w bardzo silnych emocjach, raczej nie będzie w stanie podążyć za logiką, że lepiej potupać niż nas uderzać.

Do tego tematu dobrze wprowadza wspólne czytanie książeczek o emocjach, takich jak na przykład: „Co robią uczucia” czy „Kolorowy potwór”. To punkt wyjścia do rozmów na temat tego, jak się czuje dziecko w momencie silnych emocji i co mu może wtedy pomóc, aby złość znalazła bezpieczne ujście.

Kolejna sprawa. Lepiej przyjrzeć się bajkom, które włączamy dziecku. Zastanówmy się: czy nie pobudzają zbyt mocno, nie bombardują bodźcami albo złymi wzorcami zachowania. Jeśli dziecko jest emocjonalne i nadpobudliwe, to dobrze jest zaobserwować, jak poszczególne animacje na niego wpływają.

I na koniec: nieoczywiste, a najważniejsze. Pamiętajmy o mocy naszego modelowania! Jak idzie nam konfrontacja z własnymi emocjami? Może tam jest coś do poprawy? Mówmy też na głos o tym, co czujemy i co z tym robimy. Na przykład powiedzmy przy dziecku: „Jestem teraz bardzo zdenerwowana, bo lekarz odwołał moją wizytę. Policzę do 10, żeby się uspokoić.” albo „Zapomniałam kupić chleba. Wrrr, ale mnie dziś wszystko denerwuje. Potupię sobie mocno, żeby tę złość wyrzucić.”  

Przykład postawienia granic, gdy dziecko bije rodzica

Sobota rano. Kasia przeciągnęła się leniwie w łóżku i postanowiła w końcu wstać. Od godziny słyszała, że jej mąż Krystian nie ma najłatwiejszego poranka z ich synem. Kostek dużo marudził i płakał, nie przypadło mu do gustu śniadanie, nie podobała mu się deszczowa pogoda oraz fakt, że mama jeszcze śpi. Kasia westchnęła i wzięła kilka głębokich oddechów. To nie był łatwy tydzień, mieli dużo różnych spraw, a ona źle się czuła i dużo odpoczywała. Spodziewała się, że Kostek to odreaguje. Dużo o tym ostatnio czytała i wiedziała, że im więcej spokoju będzie w niej, tym lepiej sobie z tym poradzą. Dziś postanowiła spróbować innego podejścia.

Otworzyła drzwi i wpuściła do pokoju zapach świeżo upieczonego chleba, a także kolejny lament Kostka. Tym razem rozlała mu się herbata. Kasia poszła do kuchni, w której chłopaki już prawie uporali się z bałaganem. Kostek rzucił się jej na szyję i od razu oznajmił, że chce bajkę.

– Cześć synku –  odpowiedziała Kasia –  Miło cię widzieć. Tak, dziś możesz obejrzeć bajkę, bo od kilku dni nic nie oglądałeś. Zjem tylko śniadanie i obejrzę ją razem z tobą.

– Nie! Teraz! I ja chcę „Blaze i Megamaszyny”!

Kasia po tonie głosu malca wyczuła, że zaczyna się nakręcać. Wyswobodziła ręce z uścisku, żeby mieć je w pogotowiu. Popatrzyła Kostkowi w oczy i spokojnie powiedziała.

– Rozmawialiśmy o tym kilka dni temu. Czujemy z tatą, że ta bajka źle na ciebie wpływa. Po niej jesteś bardzo niespokojny. Możesz obejrzeć bajkę, ale wybierz dowolny odcinek „Binga” lub „Tygryska Daniela”.

– Nie. Chcę „Blaze i Megamaszyny”! – krzyknął Kostek i zamachnął się rękami, chcąc uderzyć mamę w ręce. Kasia była szybsza. Złapała jego dłonie delikatnie, ale na tyle mocno, by jej nic nie zrobił.

– Nie pozwolę ci mnie uderzyć. Przytrzymam ci ręce. – powiedziała pewnie, ale bez surowości. Malec wił się chwilę, próbując się wyrwać i uderzyć. Zaczął krzyczeć i zrezygnowany położył się na podłodze, wierzgając i próbując kopnąć mamę nogami.  

– Widzę, że bardzo ci się to nie podoba. Nie zgadzam się na kopanie mnie. Możesz kopać poduszkę, która leży obok ciebie. Odsunę się trochę – komentowała dalej spokojnie Kasia, odsuwając się o dwa metry.

Kostek płakał i wierzgał się na podłodze około 15 minut. Zaczął tarmosić poduszkę leżącą obok niego. Mama siedziała cicho pod ścianą. Wiedziała, że w tym stanie jej nie usłyszy i że napięcie z całego tygodnia właśnie znalazło ujście. Skupiła się na dźwięku spadających kropli deszczu za uchylonym oknem, aby zachować spokój. Powiedziała tylko raz:

– Jestem obok, jeśli mnie potrzebujesz. Widzę, że jest ci teraz trudno.

Powoli histeryczny szloch zaczął tracić na swojej mocy. Kostek podniósł się nagle, przyczłapał do mamy i wgramolił się na kolana. Dalej pochlipując, zaczął mocno się do niej przytulać. Kasia gładziła mu delikatnie głowę, bo zauważyła wcześniej, że to go najlepiej uspokaja. Czuła, że nie musi nic mówić. Jej obecność i akceptacja wystarczą. Po dziesięciu minutach Kostek przerwał ciszę.

– Chcę zjeść z tobą śniadanie. Na kolanach.

Kasia odetchnęła z niedowierzaniem, ulgą i wdzięcznością. Po raz pierwszy emocjonalny tajfun zakończył się tak spokojnie. Zazwyczaj taki wybuch złości Kostka kończył się jej krzykiem, groźbami i karami. Potem dochodzili do siebie dobrą godzinę. A teraz zobaczyła, jaką moc ma spokojne i pewne postawienie granicy. Po raz pierwszy poczuła, że kryzys może budować i wzmacniać relację, zamiast ją naruszać. To będzie najlepszą motywacją do tego, by starać się właśnie tak odpowiadać na jego emocje w przyszłości.

-----------------------------------------------------------------------------------------------

💛 Jak jeszcze mogę Ci pomóc? Sprawdź moje szkolenia, konsultacje lub książki: https://corobickiedydziecko.pl/sklep/

Co dalej?

Pobierz darmowy
rozdział książki "Twoje dziecko MOŻE bawić się SAMO"
Pobieram
Zapisz się 
do mojego newslettera
Zapisuję się
Sprawdź 
jak mogę Ci jeszcze pomóc.
Sprawdzam

Wypijemy razem kawę?

Wesprzyj symbolicznie moją misję, aby więcej dzieci mogło wzrastać otoczone szacunkiem i zaufaniem.
I aby rodzicom było lżej ;)
Dziękuję!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

menu linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram