Złość, kopanie, krzyczenie, głośny płacz jest wystarczająco stresujący w domu, gdy jesteśmy sami. Kiedy dziecko wpada w histerię w miejscu publicznym lub w trakcie odwiedzin u rodziny, to stres wszystkich się podwaja. Dziecko może czuć się bardziej niepewnie poza domem, a my jako rodzice przejmujemy się tym, jak inni nas ocenią. Nie mówiąc już o tym, że trudno wszędzie pozwolić dziecku na pełną ekspresję emocji - w niektórych miejscach trzeba zachować ciszę.
Zobacz też: Co robić, kiedy dziecko ma atak złości w domu?
Rodzice często reagują w takich momentach własną złością i chcą jak najszybciej naprawić zachowanie dziecka i jego uczucia, bo sami tak byli nauczeni. Czują także ogromną presję, że tego właśnie oczekuje od nich otoczenie.
Zacznę więc znowu od podkreślenia, jak ważna jest zmiana nastawienia i przypomnienie sobie, dlaczego dziecko wpada w histerię. Niezależnie od tego, w jakich warunkach wyraża ono silne emocje, warto potraktować tę sytuację jako możliwość udzielenia wsparcia dziecku oraz nawiązania z nim lepszej relacji.
Kiedy dziecko wpada w histerię przy innych osobach, opiekunowie czują często także wstyd. Takie myślenie ogromnie wzmaga presję na rodzicu oraz sprawia, że dorośli chcą we wszystkim kontrolować swoje pociechy. Nie tylko dzieci muszą się nauczyć odrębności od rodziców. Każdy rodzic musi też nauczyć się, że jego dziecko to nie on. To, jak zachowuje się moje dziecko, nie świadczy tylko i wyłącznie o mnie. Są dzieci, które mają ogromnie dobrych i wspierających opiekunów. Mimo to mają dużo trudnych zachowań, bo po prostu urodzili się z takim temperamentem.
Warto zadać sobie to pytanie, żeby w miarę możliwości wyeliminować stresory. Dziecko może być w trakcie wyjść nadmiernie pobudzone. Wiem; to nie jest łatwe do przetrawienia, że zabieramy dziecko na fajną wycieczkę albo na spotkanie z innymi dziećmi, a ono odpłaca nam gwałtowną histerią. Ale one zachowują się tak właśnie dlatego, że zabraliśmy ich w miejsce, gdzie było zbyt wiele wyczerpujących i stresujących dla nich bodźców. Lepiej wtedy odpuścić sobie obwinianie dziecka i szybko wrócić do domu.
Tylko wyregulowany rodzic może pomóc dziecku - niezależnie od miejsca, w którym dziecko wpada w histerię. Jeśli czujesz się rozregulowany/a i nie masz zasobów, żeby wesprzeć odpowiednio dziecko w emocjach, to zrób minimum: czyli lepiej nie mów nic, dopóki sytuacja nie wymaga ratowania życia. W przeciwnym razie powiesz w złości prawdopodobnie kilka słów za dużo.
Zgodnie z podejściem RIE staram się nie odwracać uwagi dzieci w celu uniknięcia ich płaczu. Robię jednak wyjątki, jeśli czuję, że nie mam sił na gwałtowny wybuch mojego dziecka w miejscu publicznym. Nie chcę przez to stłumić jego emocji, tylko wolę, żeby ich pełna ekspresja odbyła się później w domu.
Można też odpuścić jakiś ustalony wcześniej limit, jeśli się da i może to załagodzić sytuację. Myślę, że sporadyczna niekonsekwencja nie jest aż tak szkodliwa jak gwałtowny wybuch złości rodzica. Jesper Juul pisał, że rygorystyczna konsekwencja jest przereklamowana, a niekonsekwencja jest niebezpieczna tylko przy leniwych rodzicach. Bronienie żelaznej konsekwencji za każdą cenę często doprowadza rodziców do wyczerpania i złości, która negatywnie wpływa na relacje. A jeśli sytuacja skłoni nas do pozwolenia na dodatkową gałkę lodów, to spróbujmy powiedzieć to tak, żeby zabrzmiało to jako nasza inicjatywa, a nie uginanie się żądaniom (“Wiesz co, jest tak gorąco. Właśnie też miałam to zaproponować.”).
Mimo, że dużo wiem o rozwoju młodego mózgu i rozumiem, dlaczego dziecko wpada w histerię, to i tak czuję się nadal zestresowana tym, że inni na nas patrzą. Nie pomaga mi też to, że wiele osób chce w takiej sytuacji pomóc i dorzuca swoje 3 grosze. Rozumiem, że teksty w stylu “Taka duża dziewczynka, a płacze” wynikają z dyskomfortu pobocznych osób oraz z chęci wsparcia, a nie z ich złych intencji, ale ani mnie ani dziecku kompletnie nie pomagają.
Dodatkowo chcę ochronić swoje dziecko. Ja to wiem: 'jego mózg się przegrzał' i to zachowanie nie jest intencjonalne czy złośliwe. Ale postronni świadkowie mogą być bezdzietni, podążać inną ścieżką wychowania albo zapomnieć, jak to jest mieć dziecko. I oni ocenią moje dziecko jako 'złe/niegrzeczne/płaczliwe/złośliwe'. A ja chcę swoje dzieci przed takimi ocenami i etykietami ochronić.
Dlatego staram się zawsze zabrać dziecko w jakieś spokojne miejsce, odejść na bok. Preferowaną opcją jest powrót do domu, gdzie mogę bez dodatkowych stresorów wesprzeć dziecko w jego silnych emocjach.
Jeśli odwiedzamy kogoś albo mamy gości, to idę z dzieckiem do innego pokoju. Kiedyś byliśmy u bezdzietnych znajomych i jedno z moich dzieci nagle zaliczyło ogromny spadek energii. Mocne testowanie naszego ‘nie’, głośne wygłupy, brak współpracy zwiastowały, że zaczyna się bardzo niekomfortowo czuć. Pobudzenie było w pewnym momencie tak duże, że zdecydowałam się wyjść z nim do kuchni. Spokojnie wzięłam go na ręce i delikatnie powiedziałam “Kochanie, pójdziemy odpocząć do kuchni na chwilę. Ty i ja.” I to w końcu wywołało rwący potok łez i pełną histerię. W ciągu kolejnych 15 minut analizowałam, czy to dobry ruch czy lepiej szybko się ewakuować. Ale to była zima, a ubranie dzieci byłoby bardzo trudne w tym momencie. Starałam się skupić na dziecku, a nie na myśleniu o tym, że może znajomi pomyślą, że mamy ‘małego potworka’. Na szczęście nikt nie narzucał się z pomocą, a dziecko zaczęło się powoli uspakajać, rozluźniać, coraz mniej łkać, aż w końcu zasnęło mi na rękach. Doszło do mnie wtedy, że niedawno zrezygnowaliśmy z drzemek w trakcie dnia, a poprzedniego dnia dziecko późno zasnęło. Nic dziwnego, że tak zareagowało.
Na koniec bardzo ważna rada, która może pomóc uniknąć takich zachowań w miejscach publicznych. Warto akceptować uczucia dzieci i dawać im przestrzeń na wyrażanie własnych emocji w domu. Wtedy dziecko będzie dążyło do rozładowania napięć w bezpiecznym miejscu i przy wspierających opiekunach. Janet Lansbury, główna promotorka nurtu rodzicielskiego RIE, nazwała to 'odrobieniem zadania domowego'. Oczywiście, że nadal publiczne napady złości mogą się zdarzyć, ale będzie ich o wiele mniej.
Tak jest właśnie u nas. Dzieci bardzo rzadko ‘robią sceny’ w miejscu publicznym. Przy innych są tzw. grzecznymi dziećmi. A w domu są po prostu dziećmi - głośnymi, wyrażającymi swoje emocje, pokazującymi niezadowolenie. Mają na to przestrzeń i to w domu wylewają na nas swoje smutki. Bycie taką ostoją nie jest ani trochę łatwe. Jednak stanowczo wolę, żeby tak to się działo i żeby to mi pokazywały te emocje, a nie wylewały je na placu zabaw czy w przedszkolu. Bo tam albo nie mogę ich w ogóle wesprzeć albo moje wsparcie jest mniejsze, bo jesteśmy zestresowani obecnością innych.
https://www.janetlansbury.com/2018/07/public-tantrums-why-they-happen-and-how-to-avoid-them/
https://www.parentmap.com/article/laura-kastner-tantrum-anxiety-tips
https://www.regardingbaby.org/2008/08/11/temper-tantrums/
https://www.janetlansbury.com/2018/12/the-best-way-to-deal-with-intense-tantrums/
https://www.janetlansbury.com/2011/04/positive-parenting-in-the-tantrum-zone/
SELF REG, Stuart Shanker
Your Self–Confident Baby, Magda Gerber and Allison Johnson
Dear Parent: Caring for Infants With Respect, Magda Gerber
No Bad Kids: Toddler Discipline Without Shame, Janet Lansbury
Elevating Child Care: A Guide to Respectful Parenting, Janet Lansbury
Twoje kompetentne dziecko, Jesper Juul